Jakie emerytury
Zmiana struktury wiekowej społeczeństwa niesie też poważne implikacje dla finansów publicznych w zakresie systemu emerytalnego. Obecnie na jedną osobę w wieku emerytalnym przypada ok. trzech osób pracujących, a w 2050 będzie to już tylko 1,3 osoby.
Długoterminowe prognozy przygotowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych wskazują, że niewypłacalność systemu nam nie zagraża (o ile oczywiście nie nastąpi zupełne załamanie gospodarki).
Dlaczego? Z jednej strony w kolejnych latach wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ze względu na kurczącą się liczbę pracujących będą spadać w relacji do PKB i w FUS będzie coraz mniej środków na wypłatę świadczeń. A z drugiej strony, jeszcze szybciej mają spadać wydatki na świadczenia emerytalne (także w relacji do PKB). W efekcie, ujemne saldo FUS ma rosnąć do 2025 r., ale potem zacznie spadać do poziomu niższego niż obecnie (to symulacje uwzględniające tzw. obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).
Jest to wariant podstawowy, zakładający np. że rosła będzie aktywność zawodowa Polaków. Gorzej jednak sytuacja wygląda w wariancie pesymistycznym (np. z wyższą stopą bezrobocia). Tu przewiduje się, że dziura w FUS w relacji do PKB będzie za 35 lat wyższa niż obecnie (zresztą taki spadek, choć nieco płytszy, jest prognozowany także w scenariuszu bez obniżania wieku emerytalnego). Dla finansów publicznych oznacza to, że do systemu emerytalnego będzie trzeba dokładać więcej pieniędzy z wpływów podatkowych.
Warto też przypomnieć, dlaczego w ogóle wydatki na świadczenia w relacji do PKB mają spadać, skoro liczba świadczeniobiorców będzie rosła? To efekt reformy emerytalnej z 1999 r., która wprowadziła tzw. system zdefiniowanej składki zamiast systemu zdefiniowanego świadczenia, co oznacza de facto, że nasze emerytury już za kilka lat będą relatywnie niższe niż te wypłacane obecnie.
Czy przyszli emeryci będą w stanie pogodzić się z taką sytuacją? Część się zgodzi, by dostawać mniej, część będzie pracować dłużej, by zwiększyć swoje dochody. Ale równie dobrze może wzrosnąć presja na polityków, by po raz kolejny zreformować system. Czy to w kierunku prostego systemu wyższych emerytur (co oznaczałoby, że na pracujących nakłada się jeszcze większe ciężary podatkowe niż obecnie), czy to w kierunku tzw. emerytury obywatelskiej, w której wszyscy od państwa dostają niezbędne minimum na takim samym poziomie, a ewentualnie więcej mogą dostać z systemu dobrowolnych oszczędności na emeryturę.