Demograficzne wyzwania dla Polski

Będzie nas mniej i jako społeczeństwo będziemy coraz starsi. Do tych zmian trzeba się zacząć przygotowywać już teraz. Konieczne są kompleksowe działania w zakresie polityki prorodzinnej, rynku pracy czy ubezpieczeń społecznych.

Aktualizacja: 16.01.2017 20:29 Publikacja: 16.01.2017 19:55

Foto: Bloomberg

Już za 35 lat liczba mieszkańców Polski zmniejszy się o 4,5 mln osób, a połowa z nas będzie miała ponad 50 lat – tak wynika z prognoz demograficznych przygotowanych przez Główny Urząd Statystyczny. Zmniejszy się przede wszystkim liczba dzieci oraz ludzi w wieku produkcyjnym, za to osób starszych będzie przybywać.

Nasze społeczeństwo będzie więc mniej liczne i znacznie starsze niż obecnie. Trudno sobie wyobrazić wszystkie konsekwencje takich procesów demograficznych, ale na pewno będą one bardzo poważne, zarówno w zakresie społecznym jak i ekonomicznym.

Społeczeństwo wymagające opieki

– Potrzeby starzejącego się społeczeństwa różnią się od potrzeb społeczeństwa młodego. Doświadczenia innych krajów wskazują, że konieczne będą daleko idące zmiany, zwłaszcza w polityce społecznej – zauważył w 2012 r. Xavier Devictor, ówczesny menedżer Banku Światowego dla Polski i krajów bałtyckich.

W sferze społecznej dużym wyzwaniem będzie na przykład rosnąca liczba seniorów w wieku powyżej 85 lat, najczęściej już niesamodzielnych, wymagających stałej opieki (co wynika z wydłużającej się średniej życia). Obecnie takich osób jest w naszym kraju ok. 700 tys., za 35 lat może ich być ok. 2,2 mln.

To duża zmiana na poziomie jednostki, rodziny, która zobowiązana będzie do zapewnienia swoim najbliższym należytej opieki, czy to zajmując się nimi osobiście, czy np. finansując ich pobyt w ośrodkach pomocy.

Także dla państwa pojawi się sporo nowych zobowiązań. Z jednej strony rosnąca grupa osób starszych to wymóg zwiększania wydatków na służbę zdrowia, zarówno na leczenie chorób związanych z wiekiem, jak i zapewnienie długotrwałej opieki medycznej. Z drugiej strony, należy spodziewać się znacznego zwiększania wydatków państwa na zapewnienie niesamodzielnym osobom starszym instytucjonalnej opieki – np. w domach pomocy czy ośrodkach leczniczych.

Rozwinie się też zapewne tzw. srebrna gospodarka (z ang. silver economy). Firmy będę dostarczać więcej wszelkiego rodzaju usług i produktów dostosowanych do potrzeb ludzi starszych. Zarówno tych aktywnych, jak i tych wymagających już opieki.

Jednak nawet znaczący rozwój silver economy nie będzie w stanie zapobiec obniżaniu się potencjalnego tempa rozwoju naszej gospodarki.

Co z gospodarką

Spadająca liczba ludności w wieku produkcyjnym powoduje bowiem drastyczny ubytek zasobów pracy, co oznacza, że gospodarka traci swój impet. Jak podkreśla Komisja Europejska w raporcie z lutego 2016 r., średnio- i długoterminowe perspektywy gospodarcze Polski zależą już nie od wzrostu zatrudnienia (co dotychczas było jednym z naszych głównych motorów rozwojowych), ale od zdolności gospodarki do przestawienia się z produkcji stosunkowo mało zaawansowanych technologicznie towarów na wytwarzanie bardziej zaawansowanych produktów i usług. Inaczej mówiąc, jeśli chcemy szybko się rozwijać, musimy przestać opierać naszą konkurencyjność na niskich kosztach pracy, a przejść na wysoką innowacyjność.

Nie jest to łatwe, ale możliwe, co pokazują przykłady kilku krajów Azji Wschodniej. Przykładowo Korea Południowa swój sukces gospodarczy zawdzięcza wielu czynnikom, ale ekonomiści wskazują przede wszystkim na wysoki poziom oszczędności, dzięki którym Korea mogła realizować dużo inwestycji i przedsięwzięć rozwojowych nawet bez udziału kapitału i inwestycji zagranicznych. Ponadto w sektorze przedsiębiorstw przy aktywnej polityce państwa w tym względzie bardzo silny nacisk położono na wzrost konkurencyjności nie tylko na rynku krajowym, ale przede wszystkim na rynkach zagranicznych. A to wymuszało sięgnięcie po nowe technologie, innowacje, coraz lepszą edukację itp. Korea Południowa jeszcze w latach 70. była biedniejsza niż Polska, dziś należy do globalnych liderów pod tym względem.

Jakie emerytury

Zmiana struktury wiekowej społeczeństwa niesie też poważne implikacje dla finansów publicznych w zakresie systemu emerytalnego. Obecnie na jedną osobę w wieku emerytalnym przypada ok. trzech osób pracujących, a w 2050 będzie to już tylko 1,3 osoby.

Długoterminowe prognozy przygotowane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych wskazują, że niewypłacalność systemu nam nie zagraża (o ile oczywiście nie nastąpi zupełne załamanie gospodarki).

Dlaczego? Z jednej strony w kolejnych latach wpływy do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych ze względu na kurczącą się liczbę pracujących będą spadać w relacji do PKB i w FUS będzie coraz mniej środków na wypłatę świadczeń. A z drugiej strony, jeszcze szybciej mają spadać wydatki na świadczenia emerytalne (także w relacji do PKB). W efekcie, ujemne saldo FUS ma rosnąć do 2025 r., ale potem zacznie spadać do poziomu niższego niż obecnie (to symulacje uwzględniające tzw. obniżenie wieku emerytalnego do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).

Jest to wariant podstawowy, zakładający np. że rosła będzie aktywność zawodowa Polaków. Gorzej jednak sytuacja wygląda w wariancie pesymistycznym (np. z wyższą stopą bezrobocia). Tu przewiduje się, że dziura w FUS w relacji do PKB będzie za 35 lat wyższa niż obecnie (zresztą taki spadek, choć nieco płytszy, jest prognozowany także w scenariuszu bez obniżania wieku emerytalnego). Dla finansów publicznych oznacza to, że do systemu emerytalnego będzie trzeba dokładać więcej pieniędzy z wpływów podatkowych.

Warto też przypomnieć, dlaczego w ogóle wydatki na świadczenia w relacji do PKB mają spadać, skoro liczba świadczeniobiorców będzie rosła? To efekt reformy emerytalnej z 1999 r., która wprowadziła tzw. system zdefiniowanej składki zamiast systemu zdefiniowanego świadczenia, co oznacza de facto, że nasze emerytury już za kilka lat będą relatywnie niższe niż te wypłacane obecnie.

Czy przyszli emeryci będą w stanie pogodzić się z taką sytuacją? Część się zgodzi, by dostawać mniej, część będzie pracować dłużej, by zwiększyć swoje dochody. Ale równie dobrze może wzrosnąć presja na polityków, by po raz kolejny zreformować system. Czy to w kierunku prostego systemu wyższych emerytur (co oznaczałoby, że na pracujących nakłada się jeszcze większe ciężary podatkowe niż obecnie), czy to w kierunku tzw. emerytury obywatelskiej, w której wszyscy od państwa dostają niezbędne minimum na takim samym poziomie, a ewentualnie więcej mogą dostać z systemu dobrowolnych oszczędności na emeryturę.

Nieodwracalne zmiany

Prof. Marek Okólski ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej zauważył, że sytuacja demograficzna Europy i Polski jest w zasadzie nieodwracalna. „Jej trwałość (nieodwracalność w dającym się przewidzieć czasie) bierze się z jednej strony z inercyjności struktury demogra?cznej, z silnie opóźnionej jej reakcji na zmiany elementów składowych reprodukcji ludności (zarówno umieralności, jak i rozrodczości), a z drugiej – z niewielkiej podatności płodności na wszelkiego rodzaju zabiegi regulacyjne zmierzające do jej podwyższenia (polityka prorodzinna czy pronatalistyczna itp.) oraz niemal całkowitego braku manewru, jeśli chodzi o ewentualność mody?kacji trendu i cech umieralności" – wyjaśnia profesor w publikacji „Wyzwania demograficzne Europy i Polski".

Jednocześnie podkreśla, że nieodwracalność nie oznacza, że na rozwój sytuacji można jedynie czekać z założonymi rękami. Wprost przeciwnie, należy i trzeba podejmować długofalowe działania, i to w wielu obszarach.

Po pierwsze – w obszarze polityki pronatalistycznej, prowadzącej do wzrostu dramatycznie dzisiaj niskiej liczby urodzeń. Obecnie wskaźnik dzietności wynosi niespełna 1,3; żeby zapewnić prostą zastępowalność pokoleń, powinien wynosić co najmniej 2,1.

Rząd w ubiegłym roku wprowadził program wsparcia rodzin 500+. Jednak może się okazać, że to za mało. Jak szacuje Ministerstwo Rodziny i Pracy, w efekcie programu wskaźnik dzietności powinien wzrosnąć do 1,6 w ciągu dziesięciu lat.

Po drugie, konieczne są działania prowadzące do ograniczenia spadku zasobów rynku pracy. Jak podkreśla dr Paweł Strzelecki z SGH, ważną rolę w podnoszeniu podaży pracy może odegrać polityka zachęcania do wyższej aktywności zawodowej osób w wieku produkcyjnym, a także polityka państwa zmierzająca do przyciągnięcia do Polski imigrantów.

„Wyniki symulacji wskazują jednak, że w średnim i dłuższym okresie (ponad 20 lat) żadna z wymienionych polityk stosowana samodzielnie, w realistycznej skali, nie pozwoli na rozwiązanie problemu kurczących się zasobów pracy. Z tego względu już obecnie uzasadnione wydaje się opracowanie rozwiązań łączących wszystkie zaproponowane koncepcje, które mogłyby doprowadzić do zahamowania dramatycznych zmian podaży pracy zarówno w okresie kilku lat, jak i w ciągu najbliższych dziesięcioleci" – pisze Paweł Strzelecki.

Różne rozwiązania możliwe do zastosowania w różnych obszarach polityki społeczno-gospodarczej będziemy przedstawiać w kolejnych odcinkach cyklu „Filary rozwoju: ludzie, innowacje, inwestycje".

Już za 35 lat liczba mieszkańców Polski zmniejszy się o 4,5 mln osób, a połowa z nas będzie miała ponad 50 lat – tak wynika z prognoz demograficznych przygotowanych przez Główny Urząd Statystyczny. Zmniejszy się przede wszystkim liczba dzieci oraz ludzi w wieku produkcyjnym, za to osób starszych będzie przybywać.

Nasze społeczeństwo będzie więc mniej liczne i znacznie starsze niż obecnie. Trudno sobie wyobrazić wszystkie konsekwencje takich procesów demograficznych, ale na pewno będą one bardzo poważne, zarówno w zakresie społecznym jak i ekonomicznym.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań