Aby nie powstały jakieś dziwne plotki, by nie było niedomówień, winien Wam jestem pewne wyjaśnienia. Otóż mój pobyt u Siewcy – dłuższy niż zazwyczaj – związany był z planami rekonstrukcji. Wiem, że szczerze nie lubicie tego słowa, ale planowana była mała przebudowa naszej placówki dyplomatycznej. Niemal przez cały 2017 rok co jakiś czas pisałem Wam, że niezbyt dobrze się czuję, że moja cierpliwość co rusz wystawiana jest przez Was na próbę, a nerwy moje zszargane są bardzo. Kilka razy prosiłem więc Siewcę i grono doradców o dłuższy wypoczynek lub zmianę. Nie zgadzano się na to – o czym zresztą lojalnie Was informowałem. Jednak kiedy Wy zaczęliście mówić o zmianie osób sterujących państwem i gdy wieść ta dotarła na niebiosa, również tam zaczęto o tym dość poważnie myśleć. Wezwano mnie zatem na dłuższe konsultacje. Ich efekt jest taki, że mam z Wami zostać i jeszcze przez jakiś czas – nie wiem jak długi – czuwać nad Wami, przygotowując naszą, niebiańską, dobrą zmianę.
Wyprzedzę – przynajmniej taką mam nadzieję – donosicieli, których i w niebie spore grono się zebrało, i sam Wam powiem, że rozmowy z Siewcą nie były dla mnie łatwe. Otóż dostało mi się za moją ogromną przychylność dla prawych i sprawiedliwych. Analizując moją twórczość pisarską, powołana do oceny mej pracy komisja orzekła, że zbyt mało czasu poświęcałem Grzegorzowi i jego towarzyszom z rampy, nowoczesnemu Ryszardowi, zielonemu Władysławowi, a także wszystkim tym, którym leży na sercu praworządność i dobro wspólne. Efektem tego – jak stwierdzono – było wzmocnienie prawych i sprawiedliwych i pozostawienie Złemu wszystkich innych.
Krytykę przyjąłem ze spokojem. Faktem bowiem jest, że wydawało mi się, iż z Jarosławem sprawiedliwym oraz jego ekipą jest nam po drodze, i chyba bardziej wspierałem jego działanie. Wychodziłem z założenia, że „komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie", i dlatego bardziej skupiłem się na tym, by prawi nie pobłądzili. Siewca pochwalił wprawdzie moje działanie, ale zwrócił uwagę, że przez to z mojej owczarni pouciekało trochę owiec. A co robi dobry pasterz? Jak zginie mu jedna owca, zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć i idzie szukać tej jednej, a gdy znajdzie, „bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów" i cieszy się razem z nimi, bo znalazł tę, która mu zginęła. Mam zatem troszczyć się o Was wszystkich – a nie tylko wybranych.
Początek roku 2018 traktuję zatem jako nowe otwarcie. Dla siebie, ale i dla Was. Wchodzimy na tę drogę razem, cel – choć czasem różnie definiowany – mamy jeden. Idźmy zatem ramię w ramię.
—Anioł Polak