Reklama
Rozwiń

Cichocki: Żeby Unia nie szkodziła

Martin Schulz na pewno nie jest moim bohaterem. Jednak decyzja, by nie kandydować po raz kolejny na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wrócić do kraju i tam w przyszłym roku wziąć udział w wyborach do Bundestagu, każe mi spojrzeć na tego polityka inaczej.

Aktualizacja: 28.11.2016 15:30 Publikacja: 27.11.2016 19:46

Marek A. Cichocki

Marek A. Cichocki

Foto: archiwum prywatne

Schulz mierzy wysoko. Ma nadzieję, że szef niemieckich socjaldemokratów Sigmar Gabriel spali się teraz politycznie jako konkurent Angeli Merkel do fotela kanclerza. To otworzyłoby Schulzowi drogę do urzędu kanclerskiego w następnym wyborczym rozdaniu.

Nie wiem, czy ten pomysł obecnego przewodniczącego europarlamentu się powiedzie. Nie darzę go sympatią, więc nie będę mu kibicował. Ciekawe jest co innego – że polityk tak mocno utożsamiany z europejskim, brukselskim establishmentem rezygnuje z reelekcji na w miarę pewną unijną posadę, by wrócić do własnej, narodowej polityki. To posunięcie wyraża słuszną intuicję, że w najbliższym czasie na przyszłość Europy istotny wpływ będą miały przemiany zachodzące w polityce oraz życiu społecznym państw członkowskich, a nie decyzje podejmowane w Brukseli. Unia będzie się musiała do tej nowej sytuacji dostosować, jeśli ma przetrwać.

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Największy błąd Putina. Czy Trump zmusi go, by siadł do stołu?
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Niemcy się zbroją
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Tylko spokój może nas uratować
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Grok z kapustą, czyli sztuczna inteligencja Krzysztofa Bosaka
felietony
Wolfgang Münchau pokazuje coraz większy problem liberałów
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama