Ale na tegoroczny Dziedziniec zapraszali wspólnie kardynał Kazimierz Nycz i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Czy to znaczy, że w kraju coraz bardziej tracącym zdolność dialogu zarówno Kościół, jak i państwo zaczynają pojmować, że sprawa jest niezwykle ważna?

Dialog bowiem wymaga odwagi nie tylko przez to, że podejmując go, wystawiamy się na krytykę strony przeciwnej. Także przez to, że pozwalamy tym „niesłusznym" argumentom zabrzmieć z równą siłą jak naszym. Dialog wymaga jednocześnie odwagi i pokory. Pokory dlatego, że partnera – nawet jeśli nazywamy go przeciwnikiem – trzeba uznać za równego sobie, a jego tezy za warte rozważenia. Bez tego zamiast dialogu mamy tylko wykluczające się kazania, chaos wzajemnych przekrzykiwań, jak to zwykle bywa w Sejmie i w telewizji, ale przecież nie tylko tam. Wymaga odwagi nade wszystko dlatego, że każdy dialog jest ryzykiem i nie wiadomo, jak się skończy: może argumenty partnera okażą się mocniejsze i będę musiał zmienić zdanie? Może wyjdę z tego inny, na pewno lepszy, ale koledzy okrzykną mnie zdrajcą? Dialog jest przedsięwzięciem zbójeckim: wchodząc weń z otwartością, pokorą i odwagą, rozpoczynamy żeglugę po niespokojnym morzu. Pomóc może tylko dobry kompas wiedzy i intelektu, choć nie mamy pewności, do jakiego brzegu nas zaniesie.

Jak bardzo potrzebny jest w dzisiejszej podzielonej i skłóconej Polsce taki dialog i jak bardzo jesteśmy do niego nieprzygotowani... Tu jest wielkie wyzwanie właśnie dla Kościoła, który zawsze jednoczył Polaków w obliczu zagrożeń. Dziś być może największym dla nas zagrożeniem jesteśmy my sami, a raczej nasza wzajemna złość. Czy potrafimy się na powrót połączyć nie tyle w wymuszonej i przez to sztucznej zgodzie, ile w trudnej umiejętności uważnego wysłuchiwania się nawzajem?