Teraz widać to już doskonale, i to nie tylko na przykładzie różnych krajów i krajowych episkopatów, ale wręcz diecezji.
Podzielili się nawet amerykańscy biskupi. Jedni głoszą, że od czasów „Familiaris consortio" nic się nie zmieniło, że osoby rozwiedzione w ponownych związkach mogą przystępować do komunii św. tylko wtedy, gdy zdecydują się na życie we wstrzemięźliwości, inni zapewniają, że „Amoris laetitio" przyniosło zmianę i duszpasterz może rozeznać, że mogą przystępować do Eucharystii niezależnie od stylu życia. Jedni zapewniają, że „Amoris laetitia" to dokument profetyczny, poprzez który Duch Święty zmienia Kościół, inni milczą, by nie podważać autorytetu papieża. Radykalnie odmienne podejście do tego dokumentu mieli choćby arcybiskup Charles Caput i biskup Thomas Tobin z jednej strony, a z drugiej arcybiskup Blase Cupich. Ci pierwsi jasno przypominają dotychczasową naukę Kościoła i stawiają jednoznaczny wymóg czystości małżeńskiej osobom w ponownych związkach po rozwodzie (a arcybiskup Tobin wprost stwierdza, że dokument papieski jest intencjonalnie niejednoznaczny), ten drugi podkreśla – za kardynałem Christophem Schönbornem czy argentyńskimi biskupami, że w pewnych okolicznościach komunia święta osób w ponownych związkach jest dopuszczalna.
We Włoszech jest podobnie. Diecezja Rzymu w zatwierdzonych przez wikariusza diecezji Agostino Vallini wskazówkach dla spowiedników przyjmuje interpretację otwierającą drogę do Eucharystii osobom w nowych związkach, ale już spowiednicy we Florencji, którzy będą kierować się wskazówkami kard. Ennia Antonellego (byłego arcybiskupa tego miasta) powinni wykluczać wszystkie wyjątki od jednoznacznych reguł św. Jana Pawła II. Polscy biskupi, którzy na razie nie zajęli stanowiska w tym sporze, prawdopodobnie opowiedzą się po stronie dotychczasowej interpretacji, ale nie brak mocno broniących ortodoksji biskupów zachodnich, którzy przyjęli linię odmienną.
Uzasadnienia takiego lub innego podejścia są rozmaite, ale wszystkie, co mocno podkreślił w „Amoris laetitia" Franciszek, są dopuszczalne, bowiem papież pozostawił ostateczną decyzję w sprawie komunii dla osób w ponownych związkach biskupom. W praktyce oznacza to tyle, że w zależności od tego, w jakiej diecezji przebywa i funkcjonuje ta sama i tak sama żyjąca para, będzie mogła (lub nie) przystępować do komunii. Jedność duszpasterska i doktrynalna Kościoła ulegnie więc rozpadowi. Zasady moralne i podejście do sprawowania Eucharystii będzie różne w zależności od tego, czy posługę w diecezji będzie sprawował taki czy inny biskup. A co, jeśli zgodnie ze starą zasadą, że zły pieniądz wypiera dobry, z czasem wszędzie nadejdzie liberalizacja i tylko nieliczni biskupi będą mieli dość odwagi, by zachować w całości sprawdzoną przez dwa tysiąclecia naukę Kościoła?
Dla pozostałych wiernych sytuacja doktrynalnego zamieszania będzie miała oczywisty skutek; skoro biskupi mogą kwestionować i odrzucać wszystko, to i im to wolno. Dlaczego nie? W sytuacji, gdy zdecentralizowano doktrynę, wcale nie jest to proste. Dotąd władza biskupia czy papieska stała na straży prawdy: a ta musi być taka sama, niezależnie od miejsca, w jakim jest głoszona.