Jedną z ważnych przyczyn wybuchu globalnego kryzysu bankowego w 2007 r. było to, że nie rozumiano do końca, jak działa skomplikowana konstrukcja współczesnego systemu finansowego. Nie zdawano sobie sprawy na przykład z tego, że przed kryzysem następowała silna koncentracja ryzyka wokół AIG, które sprzedawało masowo CDS (credit default swaps) – de facto polisy ubezpieczeniowe od spadku cen obligacji – ale nie tworzyło rezerw na ewentualne wypłaty. Później Fed musiał ratować AIG, by uratować globalne banki (także europejskie), które kupiły strukturyzowane obligacje i poniosły straty, których AIG nie było w stanie im zrekompensować.
Po kryzysie rośnie zainteresowanie analizą złożoności współczesnego systemu finansowego, by móc identyfikować miejsca, gdzie następuje koncentracja ryzyka. A jaki jest współczesny system finansowy? Chcąc go zobaczyć, spójrzmy nań w sposób, jaki proponuje Richard Bookstaber w swojej głośnej, wydanej w tym roku, książce, której tytuł jest długi, ale streszcza jej przesłanie: „Koniec teorii. Kryzysy finansowe i zawodność modeli w wyniku pomijania w nich interakcji między uczestnikami życia gospodarczego".
Trzy poziomy
Bookstaber proponuje, by widzieć system finansowy jako skomplikowaną kilkupoziomową konstrukcję. Na samej górze są dealing roomy różnych instytucji finansowych, które zajmują się tradingiem, czyli przeprowadzaniem transakcji krótkoterminowych. Niżej ulokowane są odpowiednie wydziały tych samych instytucji zajmujące się pozyskiwaniem finansowania. By jednak mogły to robić, potrzebny jest jeszcze najniższy poziom, gdzie jedne instytucje finansowe (np. fundusze arbitrażowe) pożyczają od innych (m.in. od funduszy emerytalnych) bezpieczne papiery, by wykorzystać je jako zastaw do zaciągnięcia pożyczek krótkoterminowych (głównie na rynku repo).
Jak widać, system finansowy widziany oczami Bookstabera przypomina trochę stolicę Federacji z „Gwiezdnych wojen". Trzonem całej konstrukcji są wielkie banki inwestycyjne, które można sobie wyobrazić jako wysokie wieże. Wokół nich orbituje wiele najróżniejszych instytucji (funduszy arbitrażowych, funduszy sekuryzacyjnych etc.), z którymi banki inwestycyjne zawierają transakcje lub którym świadczą usługi, takie jak udostępnianie linii kredytowych, przetrzymywanie papierów w depozycie etc. Wszystko zaś spaja w całość system wielu różnych rynków finansowych umożliwiających stałą cyrkulację dochodów, papierów wartościowych i ryzyka (to ostatnie umożliwiają instrumenty pochodne).
Przed kryzysem nie doceniano tego, że krótkoterminowe finansowanie, które nawadnia współczesny system finansowy, może namnażać się równie łatwo jak kolonie bakterii na szalce Petriego. A mechanizm takiego namnażania jest bardzo prosty. Najlepszym tego przykładem jest rynek repo. Jeśli bank zaciągnął na rynku repo krótkoterminową pożyczkę, sprzedając obligacje w transakcji kasowej i jednocześnie odkupując je w transakcji terminowej, to przed datą ich wykupu może wykorzystać pożyczone środki do nabycia nowych obligacji, a mając je – może wszystko, co zrobił wcześniej, powtórzyć na rynku repo jeszcze raz albo więcej razy. Z tego punktu widzenia transakcje repo to w istocie kluczyk do nakręcania finansowej dźwigni. Thomas Hoenig (obecny wiceprezes FDIC– Federal Deposit Insurance Corporation) powtarza, że na rynku repo banki inwestycyjne kreują nowe depozyty z równą łatwością jak banki komercyjne kreują pieniądz depozytowy udzielając kredytów.