Tymczasem okazuje się, że obecna reputacja Polski na Ukrainie nie była tak dobra od czasów powstania Chmielnickiego przeciw polskiemu królowi. Przynajmniej tak wynika z najnowszego sondażu IRI. Tylko 4 proc. Ukraińców odczuwa negatywne emocje wobec Polaków, a 58 proc. ma jednoznacznie pozytywny stosunek do Polski. Ukrainą rządzą prozachodni politycy mający wobec Polski pozytywne odczucia, w Warszawie urzęduje jeden z najlepszych ukraińskich dyplomatów, również sprzyjający dobrym relacjom polsko-ukraińskim.

A jednak coś nie idzie, brakuje wspólnych projektów na dużą skalę w gospodarce, wspólnych startupów itd. Gdyby prezydent nie wybrał w tym roku do narodowego czytania „Wesela", to i tak tylko jeden cytat, właśnie z Wyspiańskiego, mógłby opisać sytuację Polski w relacjach z Ukrainą: mamy złoty róg i jesteśmy bliscy zmarnowania pierwszej od czasów Chmielnickiego szansy na trwałe odwrócenie złej passy. Polityczny chłód z Zachodu nie dotarł jeszcze do zwykłych Ukraińców. Jeszcze jest czas na wykorzystanie koniunktury.

Ks. Władysław Bukowiński, jeden z najwybitniejszych polskich duchownych pracujących na wschodzie w mrocznych czasach Sowietów, we wspomnieniach napisanych w 1969 r. na prośbę kard. Wojtyły opisuje swoje myśli, gdy w styczniu 1945 r. opuszczał w enkawudowskiej kibitce katedrę w Łucku. Wiedział, że Polska jako państwo tam nie wróci, ale rozumiał, że mądre pożegnanie z sentymentami da mu możliwość prowadzenia nowej polityki wschodniej, czyli ewangelizowania całego ZSRS. Trochę tak jest ze świecką polityką wschodnią.

Czy potrafię zrozumieć sentymenty, które stoją za chęcią umieszczania na blankiecie paszportu fragmentów Wilna czy Lwowa? Bez problemu. Czy jesteśmy winni pamięć Polakom ze Wschodu? Absolutnie! Są jednak inne sposoby kultywowania tej pamięci niż nowa dekoracja paszportu. I wreszcie najważniejsze – oprócz wspominania przeszłych pokoleń jesteśmy też coś winni przyszłym. W relacjach z sąsiadami na wschodzie są problemy – ale polityka państwa musi być realistyczna i korzystać z okazji. Nie może być tylko tańcem z nacjonalistycznymi sentymentami marzycieli. Polityka polega na tym, by nie zostawić przyszłych pokoleń tylko z emocjonalnymi znakami w paszporcie i koszulką na piersi z zarysem „Polski aż po Smoleńsk", za to bez dzisiejszej polityki wschodniej, poróżnionych z Litwinami, Ukraińcami i Rosjanami.