Kowal: Milcząc, nie wchodzi się do historii

Na początku 2015 roku politycy ówczesnej koalicji PO–PSL (szczególnie ci ostatni) poświęcili kilka tygodni na debatowanie, czy pomagać wojskowo Ukrainie.

Publikacja: 17.08.2016 20:08

Kowal: Milcząc, nie wchodzi się do historii

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Niebawem okazało się, że nasi sojusznicy z NATO już udzielili jej wsparcia. Potem poprzedni rząd się dziwił, że nie za bardzo czekają na nas przy normandzkim stole. Obecnie, gdy napięcie na Wschodzie znowu wzrosło, wobec dylematu: powiedzieć coś czy pomilczeć, stoi rząd PiS.

Jedni mówią, że „pomaganie Ukrainie" może być źle odebrane przez część wyborców prawicy. Tym bardziej że już rok temu prof. Andrzej Nowak przytomnie wskazywał, iż propaganda Kremla wpływa także na polskich wyborców, a to wymusza zmiany w polityce. Ta propaganda jest jak wirus Zika: do niedawna wydawało się, że w Polsce go nie ma, a już jest.

Milczenie na temat aktualnej sytuacji politycznej jednego z naszych sojuszników w wojnie z 1920 roku było aż nadto słyszalne kilka dni temu, podczas obchodów 15 sierpnia. Gdyby nie słowa Antoniego Macierewicza o sytuacji na Wschodzie i jego wizyta na grobach ukraińskich towarzyszy broni z 1920 roku, temat w ogóle by nie zaistniał. Inni mówią, żeby „nie prowokować Rosji", tak jakby od wypowiedzi polskich urzędników Władimir Putin uzależniał swoje plany.

Nikt nie oczekuje wysłania z Warszawy seledynowych ludzików do Saratowa. W polityce i dyplomacji pierwszą bronią jest słowo prawdy, które pada – lub nie – w odpowiednim momencie, odwołanie się do prawa międzynarodowego. Tym razem rosyjskie demonstracje wojskowe są tak teatralne, że chodzi raczej o jakieś targi z Zachodem lub wewnętrzne rozgrywki na Kremlu niż początek wojny. Gdy jednak stóg siana został ustawiony (choćby jako dekoracja do negocjacji), wystarczy iskra, by się zajął i by zapłonął kawał Europy. W takich okolicznościach oprócz sojuszników z NATO nic nie pomoże nam tak jak dobre relacje z sąsiadami.

25 lat temu premier Jan Krzysztof Bielecki zdecydował, nie bez oporów ze strony innych polityków, że pierwszy uzna Ukrainę. Niby mało, ale zostało w historii jako premia dla Polski.

Ukraińcy oberwą pierwsi, jeśli przyjdzie co do czego. Wypowiadając się o sytuacji na Ukrainie, w rzeczywistości mówimy też w swojej sprawie. Trzeba wystawić głowę spod kołdry i zobaczyć: po jednej stronie jest Kreml, po drugiej Zachód. Wojna w Donbasie to proxy war, jak w czasach zimnej wojny. Milczkiem nie wchodzi się do historii. Lech Kaczyński pokazał w 2008 roku, że do historii wchodzi się, mówiąc, jak jest. Ostatnia zapowiedź konsultacji politycznych z partnerami z NATO to szansa, że Polska wreszcie przemówi.

Autor jest historykiem i publicystą. Był posłem i europosłem, a w latach 2006–2007 wiceministrem spraw zagranicznych w rządzie Jarosława Kaczyńskiego

Niebawem okazało się, że nasi sojusznicy z NATO już udzielili jej wsparcia. Potem poprzedni rząd się dziwił, że nie za bardzo czekają na nas przy normandzkim stole. Obecnie, gdy napięcie na Wschodzie znowu wzrosło, wobec dylematu: powiedzieć coś czy pomilczeć, stoi rząd PiS.

Jedni mówią, że „pomaganie Ukrainie" może być źle odebrane przez część wyborców prawicy. Tym bardziej że już rok temu prof. Andrzej Nowak przytomnie wskazywał, iż propaganda Kremla wpływa także na polskich wyborców, a to wymusza zmiany w polityce. Ta propaganda jest jak wirus Zika: do niedawna wydawało się, że w Polsce go nie ma, a już jest.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO