Po pierwsze, program nuklearny Kim Dzong Una jest podobno bardzo zaawansowany. Wywiad USA mówi o rakietach interkontynentalnych już teraz zdolnych do przenoszenia ładunków nuklearnych. Po drugie, tak ostrej retoryki w Waszyngtonie i Pjongjangu nie było słychać od dekad. Ze strony prezydenta Trumpa mowa jest o „ogniu i gniewie, jakich świat dotąd nie widział". Ze strony koreańskiego dyktatora padła deklaracja o gotowości do zaatakowania amerykańskiej bazy na wyspie Guam. Po trzecie wreszcie, istnieje pewne międzynarodowe poparcie dla mocnych działań. Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła nowe sankcje wobec reżimu Kima, a Japonia twierdzi wprost, że jest gotowa na rozwiązania siłowe.

Nie można zapominać o politycznych kalkulacjach prezydenta Trumpa. W Waszyngtonie atmosfera wokół niego gęstnieje. Komisja Muellera badająca rosyjskie działania destabilizujące amerykańską politykę wprawdzie nic jeszcze nie znalazła, ale i tak jest zdeterminowana, by uprzykrzyć prezydentowi życie, prześwietlając profilaktycznie finanse jego i rodziny. Poparcie dla Trumpa też nie jest specjalnie wysokie. Konflikt militarny, zwłaszcza wygrany, podreperowałby słabe wyniki sondaży i zmusił waszyngtońskie elity do odłożenia politycznej wendety na później.

O granie na wojnę w celu wpłynięcia na wewnętrzną sytuację polityczną oskarżano już kilku innych prezydentów. Między innymi Lyndona B. Johnsona, który miał zaognić sytuację w Wietnamie, nie chcąc przed wyborami okazać słabości, Busha seniora w związku z „Pustynną burzą" i Busha juniora w związku z Irakiem i Afganistanem. Z perspektywy czasu zwłaszcza Wietnam i Irak wydają się paskudnymi ropiejącymi ranami, których można było sobie oszczędzić.

Cynicznie patrząc na drugą stronę medalu, widzimy jednak, że wyborcy w USA nigdy nie odmówili drugiej kadencji urzędującemu prezydentowi podczas militarnego konfliktu. Nawet bardzo krytykowanemu George'owi W. Bushowi w 2004 r. Bardzo możliwe, że Trump wyciągnie z tego wnioski.

Autor jest politologiem z Uczelni Łazarskiego i Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego.