Andrzej Malinowski: Zmiany w mediach? Tylko przez dialog

Cztery nieprzyjazne gazety są groźniejsze od tysiąca bagnetów – miał powiedzieć Napoleon Bonaparte. Od jego czasów znaczenie mediów ani trochę nie zmalało. Trzymają one „rząd dusz" nad milionami ludzi. Są w stanie decydować o losach świata. Do tej skomplikowanej materii chce się teraz zabrać władza – pod hasłem „dekoncentracji" mediów.

Aktualizacja: 06.08.2017 20:51 Publikacja: 06.08.2017 20:36

Andrzej Malinowski

Andrzej Malinowski

Foto: materiały prasowe

Na wiosnę modne było określenie „repolonizacji". Jego autorzy uważają, że polski rynek mediów jest polski tylko z nazwy, bowiem dominują na nim podmioty zagraniczne. Ich zdaniem rozwiązaniem tego problemu jest skopiowanie regulacji francuskich. Przewidują one limity poziomu zaangażowania obcego kapitału. W tak delikatnej przestrzeni jak media nie powinien on, ich zdaniem, dominować. Przeciwnicy z kolei tłumaczą, że nie ma na krajowym rynku medialnym jednej firmy – monopolisty. Skoro tak, to obecna sytuacja nie narusza zasad wolnej konkurencji.

Mało kto w tej dyskusji przywiązuje wagę do źródeł dzisiejszej sytuacji. Czy polskie media zostały przejęte przez zagranicznych wydawców przemocą lub podstępem? Nie. To skutek specyfiki przemian rynkowych lat 90! Nie istniał wówczas żaden silny finansowo polski podmiot zainteresowany inwestowaniem w ogólnopolskie i regionalne tytuły prasowe. Wiele gazet i czasopism prowadzonych przez małe polskie wydawnictwa bądź spółdzielnie dziennikarskie upadło, m.in. z powodu braku odpowiedniego zaplecza finansowego. Wejście zagranicznych firm medialnych pozwoliło na stabilizację, a potem rozwój. Jest to fakt, o którym nie można zapominać. Zwłaszcza że tradycyjne media tracą widzów, czytelników, słuchaczy. Coraz częściej korzystamy z internetu.

Jak w takim razie zmieniać dziś strukturę własnościową, szanując prawa wszystkich zaangażowanych stron? Czy nastąpi wykup udziałów od zagranicznych właścicieli przez podmioty polskie? Pytanie skąd wziąć tak gigantyczne sumy? Ceny zaczynają się od 300 mln za wydawnictwo prasowe, a kończą się na miliardach i to euro za stację telewizyjną.

A może, obok inwestowania w węgiel, do gry przystąpiłyby najbogatsze państwowe spółki? Przebudowanie rynku przez zastąpienie jednych właścicieli innymi – w tym wypadku zagranicznych firm spółkami Skarbu Państwa – z pewnością wzbudzi wielkie kontrowersje. Pewne jest, że sprzeciwi się temu Komisja Europejska. Skarb Państwa przejmujący pakiety kontrolne w polskich mediach – to kłóciłoby się z unijnym prawem. Kwestionowano by także wolność słowa w debacie publicznej.

Trwające dzisiaj w zaciszu gabinetów prace nad nowymi regulacjami muszą zostać upublicznione. Nie mogą one pójść – nadużywaną ostatnio – ścieżką projektu poselskiego, aby tym sposobem obejść obowiązkowe konsultacje społeczne. Wysłuchanie głosów dziennikarzy, obecnych właścicieli oraz ekspertów rynku mediów jest koniecznością. Ale do tej dyskusji muszą mieć prawo także ci, którzy łożą na media poprzez zakup reklam czy wnoszone na ich rzecz opłaty. Dlatego Pracodawcy RP będą aktywną stroną. Taka debata to jedyna szansa na znalezienie kompromisu, który pozwoliłby wypracować akceptowalne i rozsądne zmiany.

Bo jeśli kompromis nie zostanie znaleziony – dojdzie do starcia „bagnetów i nieprzyjaznych gazet". A skoro Napoleon miał respekt dla tych ostatnich, to i współcześni rządzący powinni mieć się na baczności.

Na wiosnę modne było określenie „repolonizacji". Jego autorzy uważają, że polski rynek mediów jest polski tylko z nazwy, bowiem dominują na nim podmioty zagraniczne. Ich zdaniem rozwiązaniem tego problemu jest skopiowanie regulacji francuskich. Przewidują one limity poziomu zaangażowania obcego kapitału. W tak delikatnej przestrzeni jak media nie powinien on, ich zdaniem, dominować. Przeciwnicy z kolei tłumaczą, że nie ma na krajowym rynku medialnym jednej firmy – monopolisty. Skoro tak, to obecna sytuacja nie narusza zasad wolnej konkurencji.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację