Jakie dziś nowy rząd proponuje lekarstwo? Chce ustanowić monopol państwowy na prowadzenie gier na automatach. Podobno dzięki takiemu monopolowi najlepiej będzie można przeciwdziałać wszelkim nieprawościom związanym z czymś tak podejrzanym jak hazard.
Dla niektórych jeszcze bardziej podejrzana jest prostytucja. Dlatego niektóre rządy jej zakazały. Inne opodatkowały – i można powiedzieć, że czerpią zyski z nierządu. Ale jeszcze żaden rząd nie wpadł na pomysł założenia własnej agencji towarzyskiej, by lepiej kontrolować, czy dziewczyny są zdrowe i czy klientów nie oszukują.
Nie znam się na hazardzie, ale monopol źle mi się kojarzy. Jest bardziej podejrzany niż hazard. Friedrich August von Hayek pisał, że jak rząd zacznie coś regulować, to musi regulować coraz więcej. Jak wprowadzi na coś monopol, to zaraz się okaże, że będzie chciał go wprowadzić na coś innego. Dla rządu hazard to świetna przykrywka do przetestowania takich zamiarów – właśnie dlatego, że się źle kojarzy. Co zmonopolizuje później?
Monopol państwowy oznacza, że państwo będzie musiało wynająć salony do gry, zakupić maszyny, zatrudnić pracowników. Przyjmijmy nawet, że nie będzie żadnych związanych z tymi wydatkami afer, jak w przeszłości bywało, bo przecież teraz rząd jest święty bardziej niż sam papież. Ale wydatki będą na pewno. Po co? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Może rząd ma zamiar wprowadzić w swoich salonach wideoloterie z wysokimi wygranymi – czyli tzw. hard hazard. Podobno najbardziej uzależniający, co przeczyłoby tezie, że z uzależnieniem zamierza walczyć.
Lepiej opodatkować hazard niż pracę. Jednak z niewiadomych powodów rząd tego nie robi. Jak ktoś wygra w Lotto 50 mln zł, zapłaci 10 proc. Jak pracodawca zapłaci za jego pracę 5 tys. zł, on dostanie tylko 3 tys.