Witold M. Orłowski: Lipiec 2017

Tegoroczny lipiec bez wątpienia zapisze się w historii naszego kraju, choć niekoniecznie będą to wspomnienia najprzyjemniejsze. Jak będzie oceniany z punktu widzenia statystyki i gospodarki?

Aktualizacja: 26.07.2017 20:55 Publikacja: 26.07.2017 20:49

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Wprawdzie mieliśmy sporo niezłych danych gospodarczych – od nadwyżki w budżecie poczynając, poprzez rekordowo niskie bezrobocie, a na stabilnym złotym kończąc – jednak dane te nie interesują przecież zwykłego człowieka. Pomińmy je, skupiając się nad tym, co najważniejsze.

Zacząć muszę od tematu, który w lipcu najbardziej interesuje Polaków i niewątpliwie stanowi kluczowy element oceny skuteczności działania rządu. Oczywiście mówię o pogodzie.

Wprawdzie pełne statystyki są jeszcze niedostępne, ale dane za okres 1–26 lipca sugerują, że jest to najbardziej deszczowy lipiec od pięciu lat. Rządowi propagandziści będą się upierać, że nastąpiła niewątpliwa dobra zmiana, bowiem łączna suma opadów (88 mm) była nieco mniejsza niż w latach 2015 i 2013 (to właśnie wtedy, po gwałtownej fali ulew, pewien producent papryki przygwoździł Donalda Tuska pytaniem: „Jak żyć?"). Jednak liczba deszczowych dni jest zdecydowanie większa niż w ciągu minionych czterech lat (jak dotąd 14, czyli ponad połowa, wobec pięciu–ośmiu w latach 2013–2016).

Nie wygląda to najlepiej, choć oczywiście proponuję zachować umiar w ocenach – wiadomo, że wśród meteorologów ciągle jeszcze mogą znajdować się osoby niechętne zmianom, co może wpływać zarówno na wiarygodność podawanych danych, jak i na celowe nagłaśnianie tych, które akurat przeczą generalnemu trendowi poprawy pogody, zauważalnemu wyraźnie od dwóch lat.

Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Stosunkowo chłodny, a przede wszystkim deszczowy lipiec 2017 zadaje ostateczny kłam głoszonym przez brukselskie elity tezom, jakoby na świecie następowało ocieplenie klimatu. Być może mamy wręcz do czynienia z ochłodzeniem, co kazałoby się poważnie zastanowić nad użyciem pieniędzy pochodzących z unijnych funduszy na rozbudowę istniejących kopalń węgla i znaczne zwiększenie zatrudnienia w polskim górnictwie – a być może także za wprowadzeniem specjalnych dopłat do spalania tzw. miału węglowego, paliwa, które jako jedyne zapewnia odpowiednio wysoką emisję dwutlenku węgla, przyczyniającego się do osłonięcia naszego wydanego na chłód kraju ciepłą pierzynką smogu. Z pewnością zaś jest argumentem za całkowitym zakazem budowy elektrowni wiatrowych.

Tyle o sprawach ważnych dla Polski i gospodarki. Na wspomnienie mniej istotnych zdarzeń z lipca 2017, m.in. związanych z forsowanymi przez rząd zmianami w sądownictwie, niestety zabrakło mi już miejsca.

Wprawdzie mieliśmy sporo niezłych danych gospodarczych – od nadwyżki w budżecie poczynając, poprzez rekordowo niskie bezrobocie, a na stabilnym złotym kończąc – jednak dane te nie interesują przecież zwykłego człowieka. Pomińmy je, skupiając się nad tym, co najważniejsze.

Zacząć muszę od tematu, który w lipcu najbardziej interesuje Polaków i niewątpliwie stanowi kluczowy element oceny skuteczności działania rządu. Oczywiście mówię o pogodzie.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację