Tak wyraźna dyplomatyczna naiwność wyklucza właściwie świadomą współpracę z rosyjskim wywiadem. Niezależnie zresztą od fałszywych kroków gospodarza Białego Domu po spotkaniu Trump – Putin można wciąż twierdzić, że USA na tle reszty Zachodu pozostają najbardziej krytycznym wobec działań Rosji mocarstwem. Nawet ustami Trumpa atakują zażarcie Nord Stream 2 i mówią bardziej o konkurencji niż o współpracy. Kluczowe jest tu jednak wyrażenie „na tle". Wszystkie główne zachodnie potęgi (wyjąwszy Wielką Brytanię) wykonały bowiem w ostatnich miesiącach wyraźne ruchy sygnalizujące chęć znalezienia modus vivendi z Kremlem. Zróbmy eksperyment.
Z niedawnych wspólnych konferencji prasowych trzech zachodnich polityków (w tym Trumpa) z Putinem wybrałem trzy najbardziej moim zdaniem prorosyjskie zdania. Ciekawe, czy czytelnik łatwo odgadnie, co kto mówi.
Polityk pierwszy: „Szanuję też wzmocnioną rolę, jaką Rosja odgrywa w swoim regionie i w świecie, zwłaszcza na Bliskim Wschodzie".
Polityk drugi: „Konstruktywny dialog [pomiędzy naszymi krajami] pozwala znaleźć nowe drogi do pokoju i stabilności na świecie".
Polityk trzeci: „W naszym strategicznym interesie leży to, by mieć dobre stosunki z Rosją".