Ogromnie mnie ujęły życzenia pani poseł. Rzeczywiście, za mną ciężki rok i przyznam, że dłuższy odpoczynek bardzo by mi się przydał. A te trzy dni wypoczynku mi się po prostu należały. A że w dodatku długi weekend spędziłem w towarzystwie licznych przyjaciół i pod dominikańską opieką, również od strony duchowej nie można tego czasu uznać za stracony.

Ale mimo to jedna rzecz w tweecie pani poseł Pawłowicz mnie zaniepokoiła. Otóż dotąd raczej się ze mną spierała, więc zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście szczerze życzyła mi dłuższego wypoczynku. Druga część jej wpisu nie pozostawia wszak złudzeń: zdaniem pani poseł byłoby lepiej dla Polski, gdybym nie wrócił do pracy, lecz pozostał nad jeziorem. Pani poseł, mam złą wiadomość. Wróciłem. Ale zastanawia mnie jedno: skąd przekonanie, że moja praca jest szkodliwa dla Polski. Albo raczej – skąd pani przekonanie, że ma pani prawo oceniać, który dziennikarz działa na rzecz dobra naszego kraju, a który mu szkodzi. Skąd przekonanie, że jeśli ktoś nie podziela pani – nie bójmy się tego powiedzieć wprost – bardzo radykalnych poglądów, działa na szkodę naszej ojczyzny? Co będzie dalej? Będzie pani tworzyć listy niesłusznych dziennikarzy, którzy szkodzą krajowi? Publicznie potępiać? A może odsuwać od zawodu? Niestety historia zna takie przypadki, lecz zwykle zdarzały się w krajach, którym daleko było do demokracji.

Ale problem jest szerszy – powstaje bowiem pytanie, czy stanowisko pani poseł jest stanowiskiem partii rządzącej. A skoro prezes PiS przebywa obecnie w szpitalu, pytanie to kieruję do członka władz partii, a zarazem szefa rządu Mateusza Morawieckiego. Został pan premierem po to, by polepszyć wizerunek obozu władzy. Czy to będzie teraz zwyczajem partii rządzącej, że politycy tej partii będą wskazywać, którzy dziennikarze działają na szkodę naszego państwa? Czy na tym ma polegać otwarcie PiS na centrum? Czy na tym ma polegać zagwarantowana przez konstytucję swoboda wypowiedzi i prawo do krytyki prasowej?