Pomysł części zachodnich elit politycznych budowy małej Europy jest jak idea okrążenia średniowiecznego miasta murem i fosą w czasach cholery i najazdów. To wiara, że bogaci sami się wyżywią. Zanim jednak bogaci z Zachodu zorientują się, że ich pomysły wiodą ku nieszczęściu całej Unii, straty poniosą państwa takie jak Polska, a może przede wszystkim Polska. Przez dwa lata przywykliśmy do sporów politycznych poprzedzanych wystąpieniami Fransa Timmermansa. Każda jego wypowiedź kwitowana była aplauzem opozycji w Warszawie i wymachiwaniem szabelką przez władze. Właśnie jednak przekroczona została granica pewnego rytualnego sporu, który miał oczywiście podstawy, jednak w swoim politycznym zadęciu wydawał się z czasem coraz mniej poważny.

Gdy na Zachodzie idea Europy dwóch prędkości, czyli małej Europy-twierdzy, połączy siły tych, którzy w 2004 r. byli przeciwni rozszerzeniu (powiedzą: my mieliśmy rację), tych, którzy uważają rząd PIS za samo zło i na każdej konferencji rymują nazwisko Kaczyński z każdą tezą polityczną, oraz tych, którzy po prostu chcą wreszcie domknąć ramy Europy. A my możemy zostać sami jak... 27:1.

Już nie chodzi o słowny ping-pong z wiceszefem Komisji Europejskiej, teraz chodzi o Unię bez Polski. Zapukała do drzwi twarda polityka. Odpowiedzialność za jej prowadzenie spoczywa na rządzie. Dla Polski lepiej byłoby rozmawiać z szefem Rady Tuskiem o sprawach narodowych, niż wzywać go na przesłuchania do Warszawy co kilka tygodni, a zamiast twarde „nie" powiedzieć czasem inteligentne „tak, ale...". Szermierka na słowa się skończyła.