Cichocki: Liberałowie szukają winnego

Dziwi mnie gwałtowność, z jaką wybuchła tzw. afera Cambridge Analytica.

Aktualizacja: 25.03.2018 20:09 Publikacja: 25.03.2018 19:39

Cichocki: Liberałowie szukają winnego

Foto: AFP

Cała sprawa wydaje się mocno rozdmuchana z powodów, które niekoniecznie mają cokolwiek wspólnego z troską o wolności obywatelskie. Przypomnijmy – chodzi o używanie w kampaniach wyborczych skomplikowanych algorytmów, dzięki którym można tworzyć profile osobowościowe użytkowników portali społecznościowych. Umożliwia to indywidualizowanie informacji pod kątem zainteresowań, potrzeb i preferencji użytkownika.

Ten proceder od lat funkcjonuje w przypadku internetowej, zindywidualizowanej reklamy, o czym każdy z nas może się łatwo przekonać. Choć raz kupując w internecie np. kalosze lub rezerwując hotel, jesteśmy później bombardowani reklamami obuwia i hoteli z całego świata. Praktyki te wywoływały co pewien czas dyskusję na temat prywatności w internecie. Nie było natomiast w tym kontekście mowy o przestępstwie.

Inaczej ma się sprawa z reklamą polityczną.

Indywidualny przekaz polityczny pod kątem gustów użytkownika może mieć wielkie znaczenie, wpływając przede wszystkim na decyzje niezdecydowanych wyborców. Skorzystali z tego spece od kampanii wyborczej Trumpa, podczas gdy Hillary Clinton postawiła podczas ostatnich wyborów prezydenckich w USA przede wszystkim na tradycyjnego wyborcę telewizyjnego. Jednak już w 2008 r. sztab Baracka Obamy wykorzystywał nowe możliwości dotarcia do wyborcy przez internet, chociaż wtedy liberalna prasa amerykańska była pełna zachwytu nad inwencją młodych, zdolnych i kreatywnych strategów politycznej reklamy, a sam twórca Facebooka Mark Zuckerberg stał się cudownym dzieckiem nowego, lepszego świata i bywalcem politycznych salonów.

Wiele wskazuje na to, że oburzenie na wykorzystywanie narzędzi stworzonych przez Cambridge Analytica jest kolejną próbą znalezienia winnego politycznych porażek liberałów w Ameryce i zachodniej Europie poniesionych w wyborach w ciągu ostatnich dwóch latach. Ich przyczyna nie ma leżeć we własnych błędach czy zaniechaniach – oczywiste zwycięstwo obozu postępu zostało po prostu skradzione, już nie tylko przez Putina i jego trolli, ale także przez „wroga wewnętrznego". Zuckerberg ma odegrać w tej sprawie rolę kozła ofiarnego. A w tle jest perspektywa silnej politycznej ingerencji w internet i wprowadzenia jego nowych regulacji i form kontroli.

Cała sprawa wydaje się mocno rozdmuchana z powodów, które niekoniecznie mają cokolwiek wspólnego z troską o wolności obywatelskie. Przypomnijmy – chodzi o używanie w kampaniach wyborczych skomplikowanych algorytmów, dzięki którym można tworzyć profile osobowościowe użytkowników portali społecznościowych. Umożliwia to indywidualizowanie informacji pod kątem zainteresowań, potrzeb i preferencji użytkownika.

Ten proceder od lat funkcjonuje w przypadku internetowej, zindywidualizowanej reklamy, o czym każdy z nas może się łatwo przekonać. Choć raz kupując w internecie np. kalosze lub rezerwując hotel, jesteśmy później bombardowani reklamami obuwia i hoteli z całego świata. Praktyki te wywoływały co pewien czas dyskusję na temat prywatności w internecie. Nie było natomiast w tym kontekście mowy o przestępstwie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?