Do tego w kraju, gdzie nienawiść bywa gloryfikowana jako zachowanie godne pochwały. Cuchnąca fala internetowego hejtu, która wylała się na rodzinę z szesnaściorgiem dzieci, nie była więc dla mnie szczególnym zaskoczeniem. Zwłaszcza że wizytę złożyli im prezydent Andrzej Duda i wicepremier Beata Szydło, wspólnie z kardynałem Stanisławem Dziwiszem, który celebrował chrzest najmłodszej córki państwa Nelców z Przeciszowa w Małopolsce. Do tego w tle pojawił się wątek programu 500+.

Zestaw obelg i epitetów, jakimi państwa Nelców obrzucono, jest znany: patologia, nienormalność, średniowiecze, ciemnota (co nie zna antykoncepcji). Ba, na niezmiernie postępowym portalu natemat.pl w komentarzach pojawiły się nawet aluzje rasistowskie, sugerujące takie czy inne pochodzenie rodziny. O wyjątkowo nieprzyjemnych uwagach dotyczących kwestii seksualnych nawet nie wspomnę.

Cóż, żyjemy w kulturze, która egoizm podniosła do rangi religii, i większości ludzi nie mieści się w głowie, że ktoś może chcieć poświęcić swoje życie wychowywaniu dzieci. A skoro o religii mowa, to poważne traktowanie jej nakazów, dotyczących etyki seksualnej, uważane jest bardzo często za aberrację. Internetowi hejterzy wyrażają tylko – w formie ekstremalnej – popularną opinię, że jeśli ktoś żyje inaczej niż większość, to z pewnością jest nienormalny. Tymczasem w normalnym świecie podobne poświęcenie rodzinie i wierność własnym przekonaniom zasługiwałyby na wielkie uznanie, by nie powiedzieć podziw.

Ale chyba nie wszystko jest stracone, o czym upewnił mnie przebieg dyskusji z udziałem dziennikarzy, podczas której w obronie państwa Nelców stawali ludzie o różnych poglądach. To źle, że w ogóle trzeba ich bronić, ale na szczęście nie wszyscy uważają, że należy narzucać innym, jak mają żyć.

Autor jest zastępcą dyrektora Programu III Polskiego Radia