Łączenie się bezprzewodowo jest dziś standardem. Ten wkład w rozwój cywilizacji wnieśli Australijczycy. Można się zdziwić? Można. Mnie Australia już nie dziwi. Na antypodach odkryłem kraj o modelowym podejściu do innowacji i priorytetowym traktowaniu gospodarki.

W Sydney, gdzie przebywam, minął drugi i ostatni dzień szczytu Australian Business Summit 2017. To spotkanie przedstawicieli biznesu i czołowych polityków organizowane specjalnie na początku roku, aby wspólnie nakreślić perspektywy australijskiej gospodarki i przewidzieć jej ewentualne zagrożenia – nie tylko na rynku krajowym, ale także międzynarodowym. Przed tygodniem pisałem, że Australia jest tak wysoko w światowych rankingach przedsiębiorczości, bo traktuje gospodarkę jako pewną całość, jak swego rodzaju orkiestrę symfoniczną. Żeby grała ona równo, w rytmie, w tempie – muszą ją prowadzić dyrygenci czyli politycy, których zadaniem jest stworzyć odpowiednie warunki przez zgranie ze sobą wielu instrumentów gospodarczych. Muszą ustalić, o jaki utwór chodzi, i zadbać, aby zabrzmiał on czysto. Szczyt w Sydney to właśnie moment pisania partytury. Biznesmeni i politycy rzeczowo rozmawiają o tym, jaka powinna być „linia melodyczna", jak wykorzystać poszczególne gospodarcze instrumenty. W 2017 roku Australia musi się bowiem zmierzyć z najniższym od lat poziomem inwestycji zagranicznych, niedoborami energii oraz koniecznością zwiększenia konkurencyjności rodzimych firm przez obniżenie podatków. Mój szacunek wzbudziło to, że obie strony rozmawiały ze sobą jak partnerzy, dla których gospodarka jest najwyższym wspólnym dobrem.

„Nie stać nas na popieranie polityki ideologicznej, która dobrze brzmi, ale przyniesie złe skutki gospodarcze" – stwierdził dobitnie premier Australii Malcolm Turnbull. Tak wypowiedział się przeciw politycznym propozycjom zwiększania deficytu. „Ogólnokrajowy zysk w wyniku obniżenia podatków będzie odczuwalny niemal natychmiast oraz przez następne dekady" – mówił Peter Beaven, dyrektor finansowy BHP Billiton, jednej z największych na świecie firm zajmujących się wydobyciem bogactw naturalnych.

W Sydney nikt niczego nie owija w bawełnę. „Nie będziemy wiarygodnym, produktywnym narodem, dopóki nie rozwiążemy sprawy cen energii... Tu nastąpi efekt domina" – ostrzegał senator Nick Xenophon z Australii Południowej. „Mój apel do biznesu dotyczy konieczności odzyskania legitymacji jako twórców bogactwa społeczeństwa" – mówiła Jennifer Westacott, prezes Australijskiej Rady Biznesu.

Szczyt w Sydney to dowód na to, że politycy i przedsiębiorcy mogą postrzegać gospodarkę tak samo – jako fundament, na którym opiera się państwo. I wspólnie, w dialogu i współpracy, pracować nad jej rozwojem. Niedługo opuszczę Australię. Mam nadzieję, że chcąc ponownie usłyszeć, jak premier rządu mówi o konieczności obniżenia podatków oraz powstrzymaniu drogich, populistycznych pomysłów, nie będę musiał jechać na drugi koniec świata. Życzę tego nam wszystkim.