Kuź: Wolność i liberalizm po niemiecku

Od stycznia w Niemczech weszła w życie ustawa o wdzięcznej nazwie... Netzwerkdurchsetzungsgesetz. Pod groźbą wysokich kar nakłada ona na media społecznościowe obowiązek usuwania „otwarcie łamiących prawo" treści w ciągu 24 godzin od otrzymania skargi. Skargi rozpatrują zaś nadzorowane przez rząd federalny „organy samoregulacyjne".

Aktualizacja: 13.01.2018 18:51 Publikacja: 11.01.2018 18:45

Kuź: Wolność i liberalizm po niemiecku

Foto: Stock Adobe

Ministerstwo Sprawiedliwości nie kryje, że chodzi o walkę z mową nienawiści i postprawdą.

Od usunięcia treści nie sposób się jednak odwołać. Prawo jest więc szeroko krytykowane jako cenzura prewencyjna. W Bundestagu atakowały je zaciekle wszystkie mniejsze partie, niezależnie od barw politycznych (od liberalnej FDP przez lewicowych Zielonych i Die Linke po prawicową AfD). Przeciwko ustawie opowiedzieli się też Reporterzy bez Granic i specjalny reprezentant ONZ ds. wolności słowa.

Polaków, wobec naszych sporów z UE, zaciekawi też reakcja Komisji Europejskiej. Otóż KE wszystkie swoje ekspertyzy i opinie na temat internetowego prawa w Niemczech utajniła. Kiedy magazyn „Wirtschaftswoche" poprosił o ich ujawnienie, usłyszał, że „publikowanie tych dokumentów wpłynęłoby na klimat wzajemnego zaufania między państwem członkowskim a Komisją". Zdaniem reporterów znaczy to tyle, że KE wie, iż Niemcy łamią unijne prawo, ale nie chce ich „urazić".

Głośnym echem odbiła się też sprawa Nikolaia N., nauczyciela z Berlina. Władze oświatowe zwolniły go, gdy dziennik „Der Tagesspiegel" ujawnił, że pedagog po godzinach szerzy prawicowe teorie spiskowe w filmikach na YouTubie. Po raz kolejny politycy z FDP, AfD i Die Linke zgodnie krytykują takie postawienie sprawy jako naruszenie wolności słowa. Politycy CDU i SPD twierdzą zaś, że czas już prawnie uregulować „granice wolności słowa w przypadku nauczycieli".

Jak skomentować taką wizję liberalnej demokracji? Chyba tylko cytując szwajcarski dziennik „Neue Zürcher Zeitung", którego felietonista stwierdził cierpko, że nowe prawo o internecie „wpisuje się w niemiecką tradycję".

Ministerstwo Sprawiedliwości nie kryje, że chodzi o walkę z mową nienawiści i postprawdą.

Od usunięcia treści nie sposób się jednak odwołać. Prawo jest więc szeroko krytykowane jako cenzura prewencyjna. W Bundestagu atakowały je zaciekle wszystkie mniejsze partie, niezależnie od barw politycznych (od liberalnej FDP przez lewicowych Zielonych i Die Linke po prawicową AfD). Przeciwko ustawie opowiedzieli się też Reporterzy bez Granic i specjalny reprezentant ONZ ds. wolności słowa.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem