Artur Ilgner: Dzień dobry ci Królu Lulu

„Dzień dobry wam dzieci-śmieci!” – odpowiadał król, i pytał na jednym oddechu: gdzieście były, coście robiły? Wtedy dzieci odpowiadały: „byliśmy tu lub tu...” i pantomimicznie pokazywały, co robiły: na przykład, że jadły zupę albo jeździły na rowerze, albo odbijały piłkę. Różnie. Jak król nie odgadł poprawnie, gdzie były i co robiły, to dostawał klapsa lub kopa kolanem w tyłek, w zależności od emocji dzieciarni. I tak aż do skutku. Jak odgadł, wskazywał swojego następcę, i ten z kolei był teraz królem.

Publikacja: 22.05.2018 15:06

Wspomnienie podwórkowych zabaw odżyło, gdy przez przypadek przeczytałem o uroczystej intronizacji Chrystusa na króla Polski, jaka odbyła się niedawno w stolicy: „...w środę, na trawniku przy figurze Chrystusa Miłosiernego na rogu ul. Elekcyjnej i Górczewskiej w Warszawie, odbyła się Wolna Elekcja Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Dokonała tego grupka osób w purpurowych płaszczach. Uroczystości przewodniczył ks. Stanisław Małkowski, który cztery lata temu odprawiał egzorcyzmy przed Pałacem Prezydenckim”.

Cóż.. Na świecie rodzą się różni ludzie, także religijni fanatycy i ich kapłani. Miałem to sobie odpuścić, lecz diabeł nie śpi; coś mnie podkusiło i zacząłem gmerać w internecie. Tu wyznam: nieczęsto tam zaglądam, nie jestem „na bieżąco” ze wszystkimi wydarzeniami, nie wysiaduję przed telewizorem i nie wysłuchuję wiadomości ze światowego gwaru. Zatem nie miałem pojęcia, że sprawa osadzenia na tronie Polski Chrystusa, to potężna akcja przeróżnych stowarzyszeń, setek, tysięcy ludzi, których celem jest dociśnięcie cierniowej korony do czoła Zbawiciela koroną ze złota.

W dodatku, jak wyczytałem, sam Jezus się tego domaga. Ponagla i straszy: „Jak tego nie zrobicie, to koniec z Polską i Polakami” - takie przesłanie zostawiła nam po objawieniu Rozalia Celakówna. Stowarzyszenie Jej Przyjaciół - Służebnicy Bożej wydaje broszurę za broszurą: „Czas nagli”, „Czas prawdy”, „Czas Króla”, „Czas Intronizacji”... Inne, podobne ugrupowania, jak Zespół ds. Ruchów Intronizacyjnych KEP – budują strony internetowe, tworząc histeryczny klimat nadciągającego Armagedonu i paruzji. Wszystko w paranaukowej otoczce: „Jezus z Nazaretu jest Królem jako Człowiek. Nauka ta jest dogmatem o najwyższym stopniu pewności”. Dogmat o najwyższym stopniu pewności to nic innego jak najwyższy stopień bełkotu spoza świata rozumu i nauki. Bełkotu miksującego kanon chrześcijaństwa z nauką i pomysłami religijnych kuglarzy żądnych fanfar, igrzysk, purpury i złota. Kuglarzy, którzy przeczą Biblii i zapisowi słów Jezusa z Nowego Testamentu: „Królestwo moje nie jest z tego świata”. Koniec. Kropka. Non plus ultra!

I na tym powinienem zakończyć, lecz grzebiąc dalej w medium, zamarłem: jest przyzwolenie Episkopatu na takie harce (aczkolwiek wcześniej hierarchowie mieli wątpliwości). Ba! Odbyły sie już takie uroczystości w wielu miastach Polski, między innymi w Licheniu (kombinacie religijno-biznesowym), w którym amerykański biskup popsuł wszystko, proponując, by Chrystusa nie koronować, a zanieść w sercach do domu.

Najbardziej nagłośniona intronizacja odbyła się w Łagiewnikach w 2016 roku z udziałem pana prezydenta, biskupów i przedstawicieli rządu. I to już nie jest temat na „lekki felietonik”, za który i tak zapewne zebrałbym niezły hejt. Tu chodzi o coś poważniejszego: o wiarę i religię. Od pokoleń z najwyższą powagą i czcią chronioną w mojej rodzinie. Przodkowie moi byli kolatorami kościołów, mnie od małości wpajano szacunek nie tylko dla naszej wiary, także dla innych wyznań i religii. Miałbym się dzisiaj sprzeniewierzyć temu? Nie napisać ani słowa? O politykierstwie i hucpie, która rozsadza od wewnątrz Kościół, czyni spustoszenie, powoduje, że coraz mniej ludzi uczęszcza na msze?

Niegdyś, prawdziwie głęboki polski katolicyzm, którego jądrem było misterium i wzajemne poszanowanie – katolicyzm, dzięki któremu przetrwaliśmy zabory i sowietyzm, potrafiliśmy współżyć (choć nie zawsze – to inny temat) z wyznawcami innych religii, przeradza się w pop-religijność z didaskaliami: flag, rac, marnej jakości malunkami umęczonego Chrystusa i sitodrukiem krzyży na purpurowych płaszczach. Polski katolicyzm cofa się do czasów pogańskich, urządzając zloty na wzór czcicieli Świętopełka, Peruna, czy Pogwizda. Z ust kapłanów często padają niedopuszczalne słowa pogardy, wręcz nienawiści. A im bogatszy staje się pokaz tych spektakli, tym bardziej oddalamy się od sensu nauk Chrystusa.

Nikt nie zadaje pytania, kto za tym stoi i do czego to wszystko prowadzi. A gdy pojawi się głos „wołającego na puszczy”, jak np. wypowiedź księdza Bonieckiego w sprawie koronacji, to na „katolickich portalach” natychmiast ukazują się wpisy, żeby staruch z demencją zaszył się gdzieś i nie wymądrzał. Skandowanie haseł, krzyki, flagi, plac, ulica – to teatrum współczesnego, polskiego katolicyzmu – rzec by można – „toruńskiego katolicyzmu”. W zapomnienie poszło skupienie i cisza. Mądrość i tolerancja. I nawet papież jest krytykowany, gdy unowocześnia Kościół, przeciwstawiając się fundamentalistom i ortodoksom.

Ma być tak, jak chce tego hermetyczny, polityczno-religijny układ i przeróżnej proweniencji magowie; nie zdobyli Częstochowy Szwedzi, to zdobyli ją cztery wieki później polscy ONR-owcy. Racami. Nienawiścią. Z głupim klechą – kapłanem tego zboru, który za przyzwoleniem oo. Paulinów urządza pod murami najświętszego w Polsce miejsca pseudo patriotyczno-religijny jazgot. Tak wygląda dzisiaj nasza religijność: rozmodlona Polska wzajemnie nienawidzących siebie Polaków. Krocząca (moim zdaniem) w kierunku laicyzacji i pustych kościołów na wzór zachodniej Europy. Nie powstrzymamy tego procesu koronowaniem Chrystusa na króla Polski, pozorami i ułudą naszej pobożności; marszami, pieśniami i racami. Nie powstrzymamy ustawami sejmowymi.

Co prawdziwe Boskie obroni się samo. Bez przeklinających siebie wzajemnie Polaków. Tracimy tylko godność, jedność i powagę w świecie, a wzniecając kolejne zarzewia napięć i konfliktów wkładamy miecze do rąk kpiarzom i prześmiewcom. Kto nie wierzy, niech przeczyta choćby komentarze na Facebooku w sprawie intronizacji. Lecz to nie wszystko: indoktrynując umysły prostych ludzi, projektując dla nich fantomy i pozory wiary, pozbawiamy ich możliwości intelektualnego rozwoju i rzeczywistego przybliżenia do sacrum. Tak to widzę. Mój Boże! Napoleon mawiał” „Od wzniosłości do śmieszności tylko jeden krok”. Zatem ja: antychryst, ubek, lewak, mason, polonofob – kończę nie w rytm tych obrzędów swoje gorzkie żale.

Wspomnienie podwórkowych zabaw odżyło, gdy przez przypadek przeczytałem o uroczystej intronizacji Chrystusa na króla Polski, jaka odbyła się niedawno w stolicy: „...w środę, na trawniku przy figurze Chrystusa Miłosiernego na rogu ul. Elekcyjnej i Górczewskiej w Warszawie, odbyła się Wolna Elekcja Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Dokonała tego grupka osób w purpurowych płaszczach. Uroczystości przewodniczył ks. Stanisław Małkowski, który cztery lata temu odprawiał egzorcyzmy przed Pałacem Prezydenckim”.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem