Kompleks Denisa Urubki

Oczywiście, każdy Polak ma w tej sprawie swoje zdanie; Denis Urubko, wybitny himalaista, wszedł w konflikt z grupą polskich himalaistów, samowolnie wyruszając na szczyt K2, w celu... Otóż to - czego?

Aktualizacja: 06.04.2018 15:32 Publikacja: 06.04.2018 15:26

Kompleks Denisa Urubki

Foto: AFP

Samotnego zdobycia szczytu i wiekuistej „sławy mołojeckiej”? Wierności przeświadczeniu, że zima kończy się w lutym, w co inni nie chcieli uwierzyć? Kontestacji wcześniejszych decyzji kierownictwa wyprawy ? Tak czy owak, opuścił grupę ludzi, z którymi miał zdobywać szczyt, co nie było precedensem, lecz też nie jest akceptowane w tym środowisku.

W mediach zawrzało: zachował się „no fair”, czyli „po świńsku”; może miał inne powody – zastanawiali się komentatorzy i hejterzy – i tylko jedno było pewne: nie był to skutek niedotlenienia mózgu, bowiem częściej taki problem ma miejsce na nizinach niż w górach; częściej u polityków niż himalaistów.

Zatem niewiele mogliśmy powiedzieć o okolicznościach podjętej przez niego decyzji, do chwili, gdy udzielił pierwszego obszerniejszego wywiadu. I tu sprawa zaczyna się komplikować; Denis Urubko publicznie oświadczył, że był oszukiwany, że kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki to człowiek o „dwóch twarzach”; po powrocie z samotnego wypadu odmówił Denisowi dostępu do Wi-Fi i ogólnie (jego zdaniem) Polacy wcale się nie kwapili, by zdobywać szczyt. Ostre słowa – oskarżenie pod adresem Wielickiego i całej polskiej grupy. Powiedział także: – Nikt mnie nie prosił, żebym przeprosił, nikt nie prosił mnie, bym został…

Na tym nie koniec: lecąc z Kapsztadu do Warszawy zweryfikował swoje stanowisko, bo na lotnisku oświadczył mniej więcej tak: w zasadzie nie ma sprawy, była niedobra atmosfera, ale ja nie mam żalu – być może za 2-3 lata ponownie wyruszymy wspólnie na wrogi (po ros.: ??????????) szczyt.

W ten oto sposób wszedłem w mentalny konflikt ze znanym himalaistą; powszechnie wiadomo, że im mniej na czymś się znamy, tym chętniej to komentujemy. Przyznaję: moja wiedza o himalaizmie oparta jest na kilku przeczytanych książkach i odległym już wspomnieniu nocy spędzonej z facetką, która twierdziła, że tam była. Jak sądzę, wiedza większości komentatorów wyprawy Polaków na K2 (pomijając wspomnianą damę) jest podobna. Myślę także, że aby choć odrobinę przybliżyć się do mentalności zdobywców najwyższych szczytów, trzeba przetopić wiele śniegu w garnuszku na wysokości co najmniej 6 tys. m n.p.m., nie myć się tygodniami, sikać do plastikowych woreczków, załatwiać do torebek, wyczekiwać, kiedy przygniecie nas lawina lub wpadnie się w szczelinę. Trzeba lubić wspinać się pod kątem 80 stopni po oblodzonych skałach i trawersach w temperaturach minus 40-50°C i przy prędkości wiatru średnio ok. 100 km/h. Trzeba także umieć przezwyciężać zawroty głowy, omamy wzrokowe i słuchowe.

To wszystko trzeba kochać bardziej niż cokolwiek innego lub kogokolwiek na świecie, by z maksymalnym narażeniem własnego życia osiągnąć upragniony cel - szczyt góry. Taka bowiem jest natura człowieka: chęć doświadczenia siebie, a jednocześnie chęć bycia najlepszym. I można snuć wiele rozważań na ten temat, ale jedno nie ulega wątpliwości: to siła motoryczna, dzięki której poszerza się nasza wiedza o świecie, biologii – człowieku. Dzięki niej protoplaści wypływali łupinkami w poszukiwaniu nowych lądów, błądzili na pustyniach, penetrowali odległe zakątki Amazonii.

Lecz co tu ukrywać: gdy przyłożymy miarkę koleżeństwa, wspólnoty, zaufania w realizacji wspólnych celów, czyn Denisa Urubki najpiękniej nie wygląda. Pozostawił po sobie niesmak, frustrację (kto oglądał relację, ten wie, z jaką goryczą wypowiadał się o nim kierownik polskiej wyprawy), zdewastował ufność i emocje grupy, która pomimo ogromnego rozczarowania i słusznych pretensji zabezpieczyła drogę jego ewentualnego powrotu, nie pozostawiając go w samotności na pastwę góry. I choćby nie wiem co wygadywał (przesympatyczny, skądinąd) Urubko, tylko z tego powodu należy im się nasz wielki szacunek i uznanie, wszelkie moralne wsparcie.

Nie udało się zdobyć wejściem zimowym K2, musieli porzucić marzenia. Moim zdaniem Wielicki i cała grupa postąpili mądrze; wartość ludzkiego życia większa jest od sukcesu, do którego dążył protagonista tego felietonu. Jak już wspomniałem: nie znam się na himalaizmie. Natomiast znam się na nurkowaniu. I choć nie jest pasja tak ekstremalna, jak wspinanie się na ośmiotysięczniki, znajduję analogie; wiem jak ważne jest zaufanie – w grupie, do partnera; jak ważne są procedury.

Byłem setki razy pod wodą, kilkakrotnie w trudnych sytuacjach; dokładnie pamiętam, jak w trakcie penetracji wraku jeden z kolegów nagle „zniknął”. Okazało się, że wpłynął do jakiejś komory, która go zaciekawiła. Tego dnia nie wykonaliśmy już drugiego nurkowania. Nikt nie miał na to ochoty; koleżkę przegnaliśmy i nigdy więcej z nim nie nurkowaliśmy. I to mnie upoważnia do postawienia tezy, że być może czyn Denisa nie był bez znaczenia na ostateczną decyzję zakończenia wyprawy. Ale może być i tak, że Denis miał przeczucie, że Polacy się nie zdecydują na atak szczytowy ze względu na „zapadnickie” reguły i procedury, i próbował dokonać niemożliwego?

I tu mam kolejny problem: bowiem gdzie leży granica pomiędzy solidarnością a „élan vital”, o której już wspomniałem (co jest tematem na osobny felieton, pozbawiając niniejszy tekst, przyznaję, konkludywności, na co zwrócił mi uwagę pierwszy adiustator tego felietonu). Z jednej strony zdecydowanie potępiam czyn Urubki, z drugiej, w jakimś sensie go usprawiedliwiam i rozumiem. Parę wieków temu napisał Blaise Pascal: „Nie oceniajmy ludzi, gdyż nie znamy motywów ich postępowania”. Być może jakiś neuron w mózgu Denisa nie trafił we właściwe miejsce – być może cała jego „dzika” natura nakazała mu podjąć taką decyzję. Tu, należy przypomnieć, że bez wahania wraz z Krzysztofem Bieleckim kilkanaście dni wcześniej poszedł ratować Francuzkę i Polaka. Nie zapominajmy zatem o ich wspólnym, męskim, dzielnym wyczynie. I powiedzmy sobie szczerze: czyż każdy z nas nie doświadczył przynajmniej chętki, jeśli nie czynu, pójścia swoją drogą? Wbrew procedurom, normom, nakazom religijnym, etyce; wbrew ukochanej kobiecie, rodzinie? Na przekór wszystkiemu i wszystkim.

 

 

Jestem głęboko przekonany, że w głębi duszy wielu do tego się przyzna: wyjść, trzasnąć drzwiami, zostawić to wszystko i ruszyć drogą szaleństwa. Bo tacy są ludzie: ci najnormalniejsi stają się nagle szaleni, nieobliczalni, czynią rzeczy, o których nigdy byśmy ich nie posądzali. I czy mamy większą, czy mniejszą tego świadomość, każdy z nas nosi w sobie chętkę pokazania wała światu. I to jestem w stanie zrozumieć. Jest jednak różnica pomiędzy gestem Kozakiewicza skierowanym w stronę wyjących i gwiżdżących sowieckich trybun, a gestem Denisa Urubki, który mając bardziej lub mniej uzasadnione powody, zgiął łokieć i pokazał go kolegom. W takiej sytuacji, dla mnie, gest taki symbolizuje coś, co ośmielam się nazwać „kompleksem Denisa”.

Autor dziennikarzem oraz autorem kabaretowym, poetą, scenarzystą i reżyserem telewizyjnym

Samotnego zdobycia szczytu i wiekuistej „sławy mołojeckiej”? Wierności przeświadczeniu, że zima kończy się w lutym, w co inni nie chcieli uwierzyć? Kontestacji wcześniejszych decyzji kierownictwa wyprawy ? Tak czy owak, opuścił grupę ludzi, z którymi miał zdobywać szczyt, co nie było precedensem, lecz też nie jest akceptowane w tym środowisku.

W mediach zawrzało: zachował się „no fair”, czyli „po świńsku”; może miał inne powody – zastanawiali się komentatorzy i hejterzy – i tylko jedno było pewne: nie był to skutek niedotlenienia mózgu, bowiem częściej taki problem ma miejsce na nizinach niż w górach; częściej u polityków niż himalaistów.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Zachód nie może odpuścić Iranowi. Sojusz między Teheranem a Moskwą to nie przypadek
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Rada Ministrów Plus, czyli „Bezpieczeństwo, głupcze”
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Pan Trump staje przed sądem. Pokaz siły państwa prawa
Opinie polityczno - społeczne
Mariusz Janik: Twarz, mobilizacja, legitymacja, eskalacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie polityczno - społeczne
Bogusław Chrabota: Śląsk najskuteczniej walczy ze smogiem