Z umiarkowaniem uczonego napisał niedawno na tych łamach prof. Michał Kleiber, że jest on „zachwiany”. Ale prawdę powiedziawszy, nie ma go wcale. Obowiązująca konstytucja – na którą z takim przekonaniem powołujemy się na opozycyjnych wiecach – wcale o niego nie dba, a zresztą przypomina ona raczej zbiór życzeń, do którego każdy z ustawodawców wpisywał własne wartości i nadzieje, a nie akt prawny normujący funkcjonowanie państwa. Z tego też powodu konstytucja preferuje sejmokrację, nie ograniczając władzy ustawodawczej do przypisanej jej roli stanowienia prawa, dając za to prymat nad władzą wykonawczą. Dowodem są przesławne sejmowe komisje śledcze służące politycznej pyskówce zamiast dochodzeniu do prawdy. O wiele lepsza i skuteczniejsza – choć niezapewniająca tak spektakularnych „igrzysk” – jest znana z USA funkcja niezależnego prokuratora.

O władzy wykonawczej lepiej nie wspominać. Jej sednem musi być apolityczna i profesjonalna służba cywilna, rząd złożony z polityków powinien nadawać jej kierunek wynikający z programu zwycięskiej partii. Owszem, była chwalebna próba powołania takiej służby, zainicjowana (pamiętajmy to!) przez lewicowy rząd Włodzimierza Cimoszewicza, szybko zniszczona przez kolejne rządy. Zamiast niej obowiązuje zasada obsadzania stanowisk swoimi politykami lub posłusznymi mianowańcami. Ze skutkiem, jaki każdy widzi. Tylko władza sądownicza po cichutku wybiła się na niezawisłość i brak wszelkiej kontroli. Chociaż tę kontrolę chyba inaczej należałoby pojmować niż postawienie nad nią srogiego prokuratora, do czego sprowadzają się procedowane obecnie ustawy.

Tak z różnych i niechlujnie poskładanych składników zrobiła się kaszanka. Czy kiedykolwiek będzie lepiej? Wątpię. Sejm nie zrezygnuje ze zdobytej przewagi, najwyżej pozbędzie się Senatu, by nie zawracał głowy i nie ograniczał ustawodawczej pochopności posłów, którzy z racji uzyskanego mandatu uważają się za znawców prawa. Nawet gdyby PiS przegrał wybory za dwa lata, to nowa władza wyrzuci ich „misiewiczów” i obsadzi ich miejsce swoimi, równie durnymi.