Zwolennicy tego, co można określić mitem Okrągłego Stołu, obchodzą ten z 1989 r., a zwolennicy mitu tajnych paktów z Magdalenki mają swój 4 czerwca z 1992 r. Także w historii coraz mniej mamy tego, co łączy; wszystko jest prute i dzielone jak spadek po przodkach.

Szukamy intuicyjnie tego, co łączy. Jest chyba taki pomnik i jest takie muzeum, o które raczej Polacy by się nie pokłócili od razu. Warszawa powinna mieć pomnik Jana Pawła II, największego męża stanu XX wieku. A jeśli jest sprawa, która zasługuje na muzeum, to z pewnością Bitwa Warszawska. Lokalne samorządy nie są w stanie udźwignąć zadania, które musi mieć odpowiednią skalę. Jest miejsce – pole bitwy, a także legenda i mit poparte historyczną wiedzą. Są doświadczenia muzeów w Polsce.

Współczesne muzea historyczne stały się wręcz naszą specjalnością. Odbył się konkurs na Muzeum Bitwy Warszawskiej. Zwyciężył projekt Mirosława Nizia, który wcześniej współtworzył Muzeum Powstania Warszawskiego, Muzeum Polin i Muzeum Ulmów w Markowej oraz kilka innych udanych projektów. Wiemy już, że inwestycje muzealne w Polsce rozkręcają okolicę gospodarczo, dają zarobić paru branżom. Jest też jasne, że mają kapitalne znaczenie dla budowania tego, co najważniejsze: postaw obywatelskich. Do tego promują naszą historię.

Do tradycji Bitwy Warszawskiej może przyznać się niejedno miejsce na Mazowszu, ale Ossów jest jeden, z nim wszyscy kojarzą wydarzenia sprzed prawie wieku. To muzeum musiałoby być trochę inne. Tu eksponatem i sceną zarazem byłoby miejsce. Muzea pola bitwy mają na świecie swoją tradycję.

Za trzy lata setna rocznica bitwy, a projekt nie miał jak dotąd szans na realizację. Czy Ministerstwo Obrony przełamie wieloletni impas oraz zjednoczy elity i społeczeństwo wokół wielkiej idei? Zobaczymy.