Takie sceny (przepraszam: obsceny) wpychają nas na powrót w jałowe czasy podlizywania się grzecznym wyborcom ciepłą wodą i straszenia niegrzecznych Prezesem. Przekleństwem polskiej polityki jest niewytworzenie od dziesięciolecia jakiejkolwiek alternatywy, prócz wyboru między PiS-em, a „nie-PiS-em”. Dlatego straciliśmy całe osiem lat rządów PO, kiedy była największa obfitość funduszy europejskich i można było je sensowniej skierować ku budowaniu nowoczesności, a nie tylko gmachów i dróg trochę szybszego ruchu. Donald Tusk nie musiał się starać programowo, wystarczyło postraszyć recydywą „IV RP”. Oba przenikliwe raporty Michała Boniego pozostały głosem wołającego na puszczy, a raczej rozmyły się w ciepełku płynącym z kranu. Strachy na Lachy skutkują jak wiadomo, do czasu; ludzie wybrali, jak wybrali i teraz mają…

Teraz mają to samo, niestety. Z jednej strony, inwektywy, powielanie sztancy PRL-owskiej propagandy, pokrzykiwanie o zdrajcach bez patriotyzmu. Przy okazji: Unia Europejska jest związkiem państw demokratycznych i wstępując do niej podpisaliśmy zobowiązanie przestrzegania standardów, więc teraz niech rząd nie odgrywa naiwności i nie pokrzykuje na „sprzedawczyków”, jak to czynili komuniści. Oni też lekkomyślnie podpisali KBWE i potem udawali, że to nic nie znaczy.

Z drugiej strony wezwania do oporu. Skądinąd słuszne, bo konstytucja stoi ponad prawem i jak zaczniemy ją naginać, to wkrótce nie będzie jakiegokolwiek prawa. Ale brak refleksji o tym, co się stało, że w roku 2015 dzisiejsza opozycja (wtedy rządząca) przegrała dwa kolejne wybory, choć wygrała je jeszcze w 2014. Znowu mamy spór między PiS-em, a „nie-PiS-em” tylko z odwróceniem ról, a równie niewielką treścią merytoryczną.

Jeśli Platforma chce odzyskać mój głos, jaki na nią oddawałem od 2005 do połowy 2015 roku, musi odpowiedzieć sobie i wyborcom na pytanie, co się rzeczywiście stało w polskim społeczeństwie, czego zaniedbali rządzący przez dwie ostatnie kadencje, jakie partia z tego wyciąga wnioski? Bo stwierdzenie byłej pani premier, że „mieliśmy szczere intencje” albo diagnoza innego polityka tej partii, że „nastąpiło pewne przesunięcie w prawo”, to żenada. Jeśli Nowoczesna chce utrzymać mój głos, jaki oddałem na nią w ostatnich wyborach, musi pokazać, że ma program, a nie tylko nazwę i energicznego lidera. Bo „myśmy jeszcze nie rządzili” powiadał także Andrzej Lepper, a potem w roli królika wszedł w koalicję z wężem boa.

Taki auto-audyt musi zostać zrobiony póki jest jeszcze czas. Ale – ostrzegam – na pewno będzie bardziej bolesny, niż daremne kłótnie sejmowe.