Elżbieta Bieńkowska, unijna komisarz rynku wewnętrznego, przemysłu i przedsiębiorczości, przedstawi dziś propozycję zmiany w zasadach ochrony własności intelektualnej na rynku farmaceutycznym. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że chce zniesienia tzw. dodatkowego świadectwa ochronnego dla generyków i leków biopodobnych przeznaczonych na eksport. To oznaczałaby możliwość wcześniejszego o trzy do pięciu lat wejścia producenta na rynki zagraniczne.
Szansa dla Polski
– Przy konserwatywnych założeniach może to dać unijnym firmom dodatkowy miliard euro wyeksportowanych produktów rocznie i 25 tysięcy nowych miejsc pracy w ciągu dziesięciu lat – mówi nieoficjalnie ekspert Komisji Europejskiej. I ocenia, że część zysków może trafić do polskich firm, bo nasza branża należy już do średnich graczy w UE. W 2017 roku wielkość produkcji leków w Polsce wyniosła 13 mld zł, o 7,5 proc. więcej niż w roku poprzednim. W 2015 roku Polska była 11. producentem farmaceutyków w UE, a kategorii wydatków na badania i rozwój w tej dziedzinie mieliśmy dziesiątą lokatę.
Przeszło 80 proc. produkowanych u nas leków to właśnie leki generyczne i biopodobne, a więc produkowane po ustaniu ochrony patentowej leku oryginalnego, czyli pierwotnie opracowanego, przebadanego klinicznie i zarejestrowanego po raz pierwszy do sprzedaży. Leki generyczne naśladują leki oryginalne, a ich wytworzenie nie wymaga znaczących nakładów na badania i rozwój. Ale leki biopodobne są już bardziej skomplikowane. Naśladują coraz bardziej pożądane oryginalne leki biologiczne i wymagają nakładów na innowacyjność. Wśród 100 najlepiej sprzedawanych leków na świecie już ponad połowę stanowią właśnie te biologiczne.
– Na uruchomienie linii produkcyjnej dla niektórych z leków biopochodnych trzeba wydać nawet setki milionów euro – zauważa ekspert KE. To bardzo dynamicznie rozwijający się rynek. Szacuje się, że na świecie w 2030 roku już 30 proc. leków będą stanowiły generyki i leki biopodobne.