Polska – Szwecja 2:2 (1:2)
Polacy byli o krok od kolejnej porażki i tego, by Euro U-21 już się dla nich definitywnie skończyło. Remis ze Szwecją uratował minutę przed końcem Dawid Kownacki skutecznie wykonując rzut karny. Podział punktów w Lublinie oznacza, że tylko zwycięstwo w ostatnim spotkaniu z Anglią daje szanse na awans. Ale te szanse i tak będą dość iluzoryczne. Biało-czerwoni będą musieli liczyć bowiem też na remis w meczu Szwecji ze Słowacją. A i tak potrzebna będzie „mała tabelka” między zainteresowanymi, by zobaczyć, która z drużyn (w takim przypadku Polska, Anglia i Słowacja będą miały po 4 punkty) zajęła pierwsze miejsce w grupie.
Niemal 15 tysięcy kibiców, którzy znów wypełnili stadion w Lublinie i znów gorąco zagrzewali drużynę Marcina Dorny do walki, długo przeżywali deja vu. To znów Polacy jako pierwsi zdobyli gola i znów stało się to, zanim wszyscy zdążyli zająć swoje miejsca na krzesełkach stadionu, czy odpowiednio się rozsiąść przed ekranami telewizorów. Tym razem nie minęło 360 sekund, gdy Dawid Kownacki (który w pierwszym meczu pauzował za kartki) minął łatwo na prawym skrzydle Filipa Dagerstala, i chociaż wydawało się, że z tej akcji nic nie będzie bo musiał kilka razy sobie piłkę poprawiać i wyglądało jakby tracił nad nią panowanie, zdołał jednak podać ją do środka. Minęła ona kilku piłkarzy w polu karnym, ale akcję z lewej strony zamykał skrzydłowy Ruchu Chorzów Łukasz Moneta (w pierwszym meczu wszedł z ławki w miejsce Bartosza Kapustkę – dziś z powodu urazu zawodnik Leicester nie zagrał, nie wiadomo czy zdoła się wyleczyć na Anglię).
I znów póki Polaków niosły trybuny, a sił, by naprawiać błędy i złe ustawienie było pod dostatkiem, a entuzjazm i zaangażowanie dawały dodatkowy bodziec, wyglądało to nieźle. Ze Słowacją – która swoją drogą zrobiła lepsze wrażenie niż Szwedzi – wystarczyło na 20 minut. W poniedziałek bramkę Polacy stracili trochę później – bo w 36. minucie – ale tym razem od razu dwie.
Najpierw po ładnej akcji Szwedów strzelał Alexander Fransson, polski bramkarz Jakub Wrąbel wybił piłkę przed siebie, a szczupakiem do siatki skierował ją Carlos Strandberg. A dosłownie cztery minuty później było już 2:1 dla Szwedów. Skandynawowie świetnie wykonali rzut rożny, Jacob Larsson nabiegał sprzed pola karnego, nikt nie zdołał go zablokować, nikt za nim nie pobiegł, i środkowy obrońca z najbliższej odległości oddał strzał głową.
W drugiej połowie Polacy grali zdecydowanie lepiej. Mieli przewagę, Szwedzi cofnęli się i bronili całą drużyną – szczególnie w ostatnim kwadransie, kiedy wyglądało to z ich strony nawet nieco rozpaczliwie – a Polacy starali się konstruować akcje. Robili to dość dynamicznie, dostarczali piłkę w pole karne po wielokroć, co chwila coś się działo pod bramką Antona Cajfota. Aż w końcu minutę przed końcem Krzysztof Piątek został przewrócony w polu karnym i sędzia podyktował jedenastkę.