W Paryżu stawili się wszyscy

Na szczycie klimatycznym przywódcy świata rzucają wyzwanie zarówno trucicielom Ziemi, jak i terrorystom. W obu przypadkach mogą odnieść sukces.

Aktualizacja: 01.12.2015 08:30 Publikacja: 30.11.2015 20:00

Prezydent Francji Francois Hollande przywitał w poniedziałek w Paryżu szefów 195 państw świata

Prezydent Francji Francois Hollande przywitał w poniedziałek w Paryżu szefów 195 państw świata

Foto: AFP

Choć dwutygodniowa konferencja ONZ w sprawie powstrzymania ocieplenia atmosfery (COP 21) dopiero się zaczyna, jej gospodarz Francois Hollande już osiągnął sporo.

Po raz pierwszy w historii w jednym miejscu zebrali się szefowie 195 państw świata. I 190 z nich przedstawiło plany redukcji emisji gazów powodujących efekt cieplarniany.

To duże osiągnięcie, bo jeszcze w 2009 r. w Kopenhadze podobne spotkanie zakończyło się absolutną porażką, gdy kraje rozwijające się, na czele z Chinami, odmówiły redukcji CO2, uznając, że to „bogaci" przez lata zatruwali Ziemię i oni sami teraz powinni płacić za jej ratowanie. Wówczas wobec takiej postawy swojego głównego rywala Ameryka także odmówiła podjęcia zobowiązań w walce ze zmianą klimatu.

Dwa tygodnie temu zamachy w ogóle postawiły pod znakiem zapytania organizację w Paryżu tak ogromnego spotkania. Ale to zagrożenie Hollande zamienił w atut. Nie tylko pokazał, że francuska policja panuje nad sytuacją, ale też stworzył atmosferę, w której każdemu przywódcy po prostu wypadało zjawić się nad Sekwaną. Inaczej mógłby zostać posądzony o tchórzostwo. Co prawda, jak to ma już w zwyczaju, aby podkreślić znaczenie Rosji, na otwarcie szczytu spóźnił się jako jedyny Władimir Putin. Ale wystąpił już zgodnie z planem.

– Cały świat patrzy na nas z nadzieją. Stawka tego spotkania jest ogromna. Tu chodzi o przyszłość naszej planety, o życie – mówił Hollande, któremu sukces COP 21 może znacząco zwiększyć szanse na reelekcję w 2017 r.

Pekin pogrążony w smogu

Francuski prezydent chciał, by inaczej niż w przypadku poprzednich szczytów klimatycznych przywódcy pojawili się na początku spotkania, a nie jego końcu. Liczył, że dadzą impuls do ambitnych działań swoim negocjatorom. Ta strategia była trafna.

– Odczuwamy na terenie Ameryki złe skutki zmian klimatycznych i wiemy, że sami je spowodowaliśmy. Dlatego weźmy udział w staraniach o powstrzymanie ocieplenia Ziemi – mówił Barack Obama.

To zbieg okoliczności, ale bardzo znaczący: właśnie w poniedziałek władze Pekinu wprowadziły po raz pierwszy drugi najwyższy stopień zanieczyszczenia atmosfery. Przez trzy dni ludzie mają pozostać w domu, prace budowlane zostały wstrzymane.

– Będziemy liderem rozwoju nowych, przyjaznych dla środowiska technologii. To stanie się priorytetem nowej pięciolatki – zapowiedział w Paryżu Xi Jinping, przywódca największego truciciela Ziemi.

– Walka z ociepleniem klimatu nie musi hamować wzrostu gospodarki. Dzięki Rosji tempo zanieczyszczenia atmosfery w skali świata zostało opóźnione o rok – wtórował Putin.

Zdaniem Hollande'a celem COP 21 musi być ograniczenie do końca XXI wieku wzrostu średnich temperatur o nie więcej niż 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej (już wzrosły średnio o 0,85 stopnia, a w 2015 r. – po raz pierwszy w historii o 1 stopień). Ale mimo apeli francuskiego prezydenta porozumienie, jeśli do niego dojdzie, nie będzie miało formy prawnie zobowiązującego traktatu. Sprzeciwił się temu już miesiąc temu szef amerykańskiej dyplomacji John Kerry: jego zdaniem taką umowę z miejsca odrzuci zdominowany przez Republikanów Kongres.

W zamian ma być stworzony „przejrzysty" system kontroli co pięć lat zobowiązań podjętych przez każdy kraj. Tyle że poza kompromitacją, żadnemu państwu nie grożą kary za złamanie danego słowa: nie istnieje nawet międzynarodowa organizacja, która miałaby je wymierzać.

Polska przyłączy się do umowy

Zobowiązania podjęte przez poszczególne kraje są zresztą nieporównywalne. Ale taki był warunek włączenia (prawie) wszystkich krajów do wspólnej inicjatywy COP 21.

Chiny zapowiedziały jedynie, że w 2030 r. nastąpi szczytowy moment emisji CO2. Ameryka zgodziła się na redukcję do 2025 r. gazów cieplarniach o 26–28 proc., ale w stosunku do 2005 r., rekordowego roku zanieczyszczeń. W tej sytuacji Unia wyszła przed szereg, obiecując redukcję do 2030 r. emisji CO2 o 40 proc. w stosunku do 1990 r.

Problemem pozostaje też wypełnienie przez bogaty Zachód obietnicy wsparcia do 2020 r. w walce z emisją CO2 biednych krajów kwotą 100 mld dol. rocznie ze środków publicznych i prywatnych. Zdaniem ONZ na razie zgromadzono tylko nieco ponad 60 proc. tej kwoty.

Projekt porozumienia jest na tyle ogólny, że mimo twardych deklaracji w czasie kampanii wyborczej Beata Szydło zapowiedziała w Paryżu, że nasz kraj jest gotowy się do niego przyłączyć.

– Jesteśmy dzisiaj obecni na szczycie klimatycznym. Są obecni przywódcy wszystkich państw świata. Nie mogło nas tu zabraknąć – powiedziała szefowa polskiego rządu.

Ale ostrzegła, że nasz kraj stawia dwa warunki: nie tylko pod porozumieniem musi się podpisać każdy kraj, lecz także nie może ono ograniczać wzrostu polskiej gospodarki.

Nasi negocjatorzy wcześniej sygnalizowali, że Polska będzie chciała renegocjować zobowiązania o redukcji CO2 podjęte w ramach UE.

Problemem Polski jest energetyka oparta na węglu. Ale jednocześnie z powodu załamania przemysłu ciężkiego po upadku komunizmu emisja dwutlenku węgla przez nasz kraj spadła do 2012 r. o 14,6 proc. w stosunku do 1990 r., podczas gdy np. w Hiszpanii wzrosła o 29,4 proc., a w Holandii o 10,7 proc.

Podyskutuj z nami na Facebooku, www.fa­ce­bo­ok.com/eko­no­mia. Czy paryski szczyt zakończy się globalnym porozumieniem klimatycznym?

Opinie

Armelle Le Comte, ekspertka ds. zmian klimatu Oxfam France

Sześć lat temu w Kopenhadze Chiny i Stany Zjednoczone nie chciały podejmować żadnych poważnych zobowiązań w sprawie powstrzymania zmian klimatycznych. Ale od roku to się zmieniło radykalnie. Oba kraje pracują ściśle ze sobą, aby opracować wspólną strategię ograniczenia emisji CO2.

Tak się stało, bo Chińczycy i Amerykanie zorientowali się, jak katastrofalne skutki przynosi ocieplenie. Pekin, Szanghaj i inne chińskie miasta mają tak zatrute powietrze, że nie da się nim oddychać. A Amerykę regularnie nawiedzają teraz huragany, katastrofalne burze.

Zmiana postawy Pekinu i Waszyngtonu uruchomiła dynamikę, która najpewniej doprowadzi w Paryżu do porozumienia w sprawie ograniczenia zmian klimatu do 2 stopni Celsjusza w stosunku do końca XIX wieku. Nie wiadomo jednak, jakie będą warunki finansowe takiej umowy. To najbiedniejsze kraje świata cierpią najbardziej z powodu zmiany klimatu, choć nie one doprowadziły do jego zaburzenia. Dlatego słusznie domagają się poważnych rekompensat za koszt zmiany modelu produkcji energii. Unia Europejska, która w ostatnim roku była w wyraźnej defensywie, gdy idzie o przygotowania do COP 21, może odegrać rolę pośrednika między USA i Chinami, a tymi najbiedniejszymi krajami.

Bram Claeys, ekspert ds. zmian klimatu Greenpeace Europe

Plan dyskutowany w Paryżu nie jest wystarczający. Jeśli zostanie wprowadzony w życie, do końca wieku klimat Ziemi ociepli się o 3 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej. A to będzie oznaczało ogrom katastrof naturalnych.

Aby do tego nie dopuścić, inicjatywę w czasie negocjacji musi podjąć Unia Europejska, która ma o wiele większe doświadczenie w promowaniu ekologii niż USA i Chiny.

Do tego potrzebny jest jednak zwarty front krajów członkowskich UE za Komisją Europejską, która reprezentuje Wspólnotę na COP 21. Niestety, nowy polski rząd sygnalizował, że może nie wypełnić już podjętych w ramach Unii zobowiązań. Gdyby tak się stało, Bruksela straciłaby wszelką wiarygodność.

Trzeba przyznać, że ze wszystkich krajów Wspólnoty Polska jest w sytuacji najtrudniejszej. Tak się dzieje z powodu ogromnej roli węgla w bilansie energetycznym kraju. Jednak dzięki nowym technologiom odnawialne źródła energii, w szczególności energia wiatrowa, są już cenowo konkurencyjna. W przyszłości nawet w polskim klimacie podobnie może być z energią słoneczną. Niemcy już blisko 1/3 zapotrzebowania na energię czerpią ze źródeł odnawialnych. Polska może pójść tym śladem, tym bardziej, że w tym procesie będzie korzystać z pomocy finansowej Brukseli.

Andrzej Kassenberg, fundator Instytutu na rzecz Ekorozwoju

Krytyką celów klimatycznych rząd pokrywa nieumiejętność rozwiązania problemów górnictwa. Tymczasem mądrze skonstruowana polityka w tym zakresie mogłaby stać się kołem napędowym rozwoju Polski, a Śląsk – miejscem pilotażu takich zmian. Węgiel z polskiego miksu nie zniknie z dnia na dzień. Ale opłacalne do wydobycia złoża wyczerpią się bardzo szybko, może nawet w 20 lat. Klarowna i uczciwa strategia dla sektora wydobywczego powinna polegać na wygaszaniu części kopalń i zapewnieniu miejsc pracy dla górników w innowacyjnych i rozwijających się sektorach energetyki i całej gospodarki.

To właśnie na Śląsku rozwinął się najbardziej potencjał branży produkcji i instalatorów dla odnawialnych źródeł. Jeśli pójdziemy w kierunku prezentowanym w projekcie Polityki energetycznej Polski do 2050, a cena węgla będzie spadać, to w połowie wieku będziemy musieli importować ponad 40 mln ton rocznie tego paliwa, by utrzymać produkcję w nowo postawionych blokach. Dlatego jestem zwolennikiem zmiany myślenia o bezpieczeństwie dostaw energii. Podstawą powinno być zwiększanie efektywności energetycznej, dzięki czemu można zaoszczędzić „za darmo" w Polsce do 30 proc. zużywanej energii, a także zastosowanie zasady subsydiarności w energetyce, którą kieruje się UE.

Bolesław Jankowski, ekspert Krajowej Izby Gospodarczej

Globalne negocjacje to okazja, by wskazać, że Polska tak jak inne kraje – strony Konwencji Klimatycznej – oczekuje uzyskania możliwości elastycznego podejścia do wypełniania własnych zobowiązań. Taką możliwość mają obecnie wszystkie kraje Konwencji poza krajami UE, którym narzucono bardzo kosztowne dla Polski mechanizmy unijne, takie jak system reformy handlu uprawnieniami do emisji CO2. Kolejną rzeczą, którą możemy uzyskać, jest zachowanie prawa do utrzymania w zobowiązaniach Polski roku 1988 jako bazowego, do którego odnoszone są nasze zobowiązania (a nie jak chce UE – 1990 r.). Chodzi też o to, by w Paryżu nie włączano nas do grupy państw rozwiniętych, które mają sfinansować redukcje emisji i transfer technologii dla krajów rozwijających się. Zresztą sam podział na kraje rozwinięte i rozwijające się stworzono wiele lat temu na nieaktualnych już przesłankach. Do tych drugich zaliczono bowiem rozwinięte obecnie kraje, takie jak Korea Płd. czy Izrael, bogate kraje Bliskiego Wschodu, jak Arabia Saudyjska czy Katar, a także drugą co do wielkości chińską gospodarkę. Jednocześnie deklaracje największych krajów są zachowawcze i uwzględniają już dokonany progres (np. dzięki przestawianiu energetyki na gaz łupkowy, jak w USA) lub działania, które nie stanowią obciążenia dla rozwoju gospodarczego (Chiny).

Ryszard Pazdan, przewodniczący komisji BCC ds. zmian klimatycznych i ryzyk środowiskowych

Nie potrafiliśmy przekuć na pieniądze sukcesu wynikającego z redukcji emisji ponad poziom zadeklarowany w ramach protokołu z Kioto (5,2 proc. – red.). Udało nam się ją zredukować o 32 proc. m.in. dzięki przyznanemu nam przywilejowi wyznaczenia innego roku bazowego (1988 r. zamiast 1990 r.). Uzyskaną nadwyżkę – dzięki ustanowionym w Kioto mechanizmom – mogliśmy sprzedać na pniu, zyskując łącznie 8 mld dol. na transformację naszej gospodarki, w tym energetyki. Udało się sprzedać trochę Japończykom za 100–150 mln dol. Zignorowaliśmy jednak sygnały płynące z banków światowych, które chciały wykupić resztę.

Polska w ogóle nie wykorzystała natomiast mechanizmu dającego państwom możliwość inwestowania w krajach rozwijających się. Takie działania dawały możliwość zwiększania puli redukcji emisji doliczanej na konto kraju inwestującego.

Moja firma mogła zainwestować 300 tys. dol. w Chinach. Gdybyśmy mogli to zrobić, to zarobilibyśmy 6 mln dol. Nie udało się jednak wypracować porozumień bilateralnych na poziomie rządowym.

Tymczasem Niemcy wykorzystali takie możliwości, inwestując m.in. w Chinach czy na Białorusi. A do ich gospodarki popłynęły pieniądze na transformację energetyczną.

Choć dwutygodniowa konferencja ONZ w sprawie powstrzymania ocieplenia atmosfery (COP 21) dopiero się zaczyna, jej gospodarz Francois Hollande już osiągnął sporo.

Po raz pierwszy w historii w jednym miejscu zebrali się szefowie 195 państw świata. I 190 z nich przedstawiło plany redukcji emisji gazów powodujących efekt cieplarniany.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej