Bajki Łukoilu na do widzenia

Polskę opuszcza jedyny znaczący rosyjski inwestor. Prezes Łukoilu tłumaczył to „poważnymi antyrosyjskimi nastrojami”. To bajki. Powód jest zupełnie inny.

Publikacja: 06.02.2016 16:39

Bajki Łukoilu na do widzenia

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

W Polsce Łukoil był widoczny. Konsekwentnie rozbudowywał swoją sieć stacji, unowocześniał, poprawiał ofertę m.in o ciekawy system minimarketów stacyjnych. A poprzez swoją politykę cenową był poważną konkurencją dla pozostałych graczy na naszym rynku. Pokazywał też, że wbrew opiniom Kremla i uległego mu rosyjskiego biznesu, Polska nie jest takim strasznym rogatym diabłem jakim go malują; że i u nas rosyjskie firmy mogą prowadzić duży biznes, nie są niszczone anie nie dyskryminowane.

Sygnały o tym, że w podejściu do Polski coś się zmienia także w Łukoilu, pojawiły się w końcu minionego roku, kiedy stało się jasne, że cała władza trafiła w ręce niechętnego Rosji PiS. W Moskwie dobrze pamiętano, że to rząd Jarosława Kaczyńskiego oznaczał się najgorszymi relacjami polsko-rosyjskimi, co przekładało się na wzrost nieufności także w biznesie. Teraz Rosjanie zaczęli spodziewać się jeszcze czegoś gorszego.

W grudniu Wagit Alekpierow prezes i największy udziałowiec Łukoilu wyjaśniał, że decyzja o sprzedaży detalicznego biznesu w Polsce oraz na Litwie i Łotwie wynika z „wystarczająco poważnych nastrojów antyrosyjskich". W ustach Alekpierowa była to wypowiedź dziwna. Szef największego prywatnego koncernu Rosji znany jest bowiem nie tylko z decyzji pod prąd oczekiwaniom Kremla, ale i z niewiązania biznesu z polityką.

Teraz w komunikacie koncernu to zdanie już nie pada; mowa jest tylko o „programie optymizacji struktur detalicznych aktywów Łukoilu w Europie". To pokrętne tłumaczenie bliższe jest już rzeczywistemu powodowi takiej decyzji - Łukoil musi ciąć koszty, bo tak jak inni giganci paliwowi traci na taniej ropie.

Decyzja jest więc czysto ekonomiczna i nie ma nic wspólnego z polityką. W grudniu 2014 r koncern sprzedał swoje stacje w Czechach, Słowacji i na Węgrzech czyli na rynkach, gdzie jest dużo rosyjskiego biznesu i gdzie zawsze czuł się on dobrze. Wiosną 2015 r Rosjanie wycofali się z Ukrainy, a latem z Estonii. To dwa rynki, na których rzeczywiście nie mieli dobrych notowań, choć jeżeli chodzi o Estonię, to było to już bardzo dawno. Tak więc i te decyzji można traktować jako bardziej ekonomiczne niż polityczne.

Miejsce Łukoilu zajmą w Polsce coraz bardziej z Rosją skumplowani Austriacy. Biznes nie znosi próżni. Mnie jednak żal, że tracimy dużego inwestora, do tego jedynego z Rosji. W pierwszym roku rządzenia PiSu urasta to do symbolu, nawet jeżeli z tymi rządami nie ma to już nic wspólnego.

W Polsce Łukoil był widoczny. Konsekwentnie rozbudowywał swoją sieć stacji, unowocześniał, poprawiał ofertę m.in o ciekawy system minimarketów stacyjnych. A poprzez swoją politykę cenową był poważną konkurencją dla pozostałych graczy na naszym rynku. Pokazywał też, że wbrew opiniom Kremla i uległego mu rosyjskiego biznesu, Polska nie jest takim strasznym rogatym diabłem jakim go malują; że i u nas rosyjskie firmy mogą prowadzić duży biznes, nie są niszczone anie nie dyskryminowane.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie