URE: poselska ustawa o OZE nie zmniejszy nadpodaży

- Proponowana poselska nowelizacja ustawy o odnawialnych źródłach energii, bez dodatkowych narzędzi, może nie osiągnąć określonego w uzasadnieniu celu – uważa Maciej Bando, prezes Urzędu Regulacji Energetyki.

Publikacja: 20.07.2017 07:16

URE: poselska ustawa o OZE nie zmniejszy nadpodaży

Foto: Bloomberg

- Projekt ten wymaga dopracowania, nie zawiera między innymi przepisów przejściowych, co może skutkować wątpliwościami interpretacyjnymi – przekazał w odpowiedzi na nasze pytania Bando.

Regulator nie miał jednak możliwości odnieść się do zapisów noweli ze względu na błyskawiczny tryb jej procedowania (projekt pojawił się w ubiegłym tygodniu i prawdopodobnie w tym zostanie przegłosowany, na razie wszystkie poprawki odrzucono). Bando nie został też zaproszony na posiedzenie Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa we wtorek, 18 lipca choć posłowie PiS twierdzili, że zaproszenie zostało do niego wysłane.

Projekt ustawy w zasadniczy sposób zmienia reguły na rynku odnawialnych źródeł energii. Sprowadza się do zmiany sposobu naliczania opłaty zastępczej, którą uiszczają przedsiębiorstwa energetyczne, jeśli nie chcą lub nie mogą wykazać się określonym obowiązkiem produkcji zielonej energii. Skutkiem będzie ich powiązanie z cenami rynkowymi, co dla inwestorów z branży OZE posiadających długoterminowe umowy z koncernami energetycznymi na sprzedaż zielonych certyfikatów, których cena powiązana jest z opłatą zastępczą oznacza automatyczne przeszacowanie ich wartości.

W uzasadnieniu podano, że celem jest zmniejszenie olbrzymiej nadpodaży zielonych certyfikatów na rynku. Jednak prawnicy jednoznacznie wypowiedzieli się dla Rzeczpospolitej, że takiego efektu nie będzie bez zwiększenia obowiązku produkcji energii z OZE. Podobnie zresztą uważa URE. Projekt ma być poddany pod głosowanie w czwartek. Na razie w drugim czytaniu odrzucono wszystkie zgłoszone poprawki. Nowoczesnej chciała, by mechanizm ograniczający cenę działał od momentu przekroczenia przez zielone certyfikaty ceny 200 zł/MWh. Poprawka PSL przewidywała określenie zakresu cen opłat zastępczych dla poszczególnych OZE. Z kolei zgłoszona przez klub Kukiz'15 ustalała wysokość opłaty zastępczej na nie mniej niż 130 zł/MWh.

Najbardziej na wprowadzonej w obecnym kształcie ustawie skorzystałaby Energa. Gdańska spółka ma najwięcej umów długoterminowych na odbiór zielonych certyfikatów, których cena w kontraktach jest powiązana mnożnikiem z poziomem opłaty zastępczej (do tej pory była ona stała i wynosiła 300,03 zł/MWh, ale nowela uzależnia ją od ceny rynkowej, a ta mocno spadła).

– Spółka bardzo agresywnie pozyskiwała inwestorów zielonej energii, nie tylko na swoim terenie, ale też spoza obszaru swojej dystrybucji. Bo sama w tamtym czasie nie miała wielu takich źródeł – sygnalizuje jeden z prawników, znający warunki takich umów.

Mec. Paweł Puacz z kancelarii Clifford Chance mówi, że na rynku często spotykał się z kontraktami, gdzie formuła wiązała cenę zielonych certyfikatów z opłatą zastępczą na poziomie jej wartości w przedziale nawet 70–97 proc.

Zdaniem ekspertów niewiele takich kontraktów ma PGE, a Tauron i Enea już wypowiedziały większość takich umów (zarówno tych powiązanych z opłatą zastępczą, jak i zawierających oderwaną od rynku ścieżkę cenową) i teraz spierają się w sądach.

– Na inne spółki te przepisy będą miały wpływ marginalny. Z kolei Energa rocznie traci ok. 200 mln zł w segmencie sprzedaży. Jeśli ustawa wejdzie w życie, to ta kwota doliczy się do wyniki EBITDA – wskazuje Kamil Kliszcz z DM mBanku. Robert Maj z Ipopemy Securities szacuje, że pozytywny wpływ na roczny wynik EBITDA Energi w przypadku wejścia w życie poselskiej noweli sięgnie maksymalnie 300 mln zł. Ale podkreśla, że tak agresywnych założeń nie należy robić ze względu na fakt, iż Energa także jest producentem energii z OZE.

– W swoich źródłach spółka wytwarza dziś ok. 20 proc. zielonej energii, którą musi wykazać – tłumaczy Maj.

Większość z pozostałej części jego zdaniem kupuje w kontraktach. W odróżnieniu od PGE, które prawdopodobnie gros certyfikatów kupuje na rynku spot, ale też jest znacznie większym producentem prądu z OZE (prawie 33 proc. potrzebnego wolumenu). Z kolei Tauron i Enea już korzystają z cen spotowych, bo wypowiedziały swoje kontrakty.

– Im też ustawa pomoże w toczących się sporach sądowych – ocenia Maj.

Żadna z tych dwóch spółek nie odpowiedziała na nasze pytania. Energa odmówiła komentarza do czasu uchwalenia projektu. Z kolei PGE nie jest w stanie na razie określić wpływu ustawy na wyniki. Jej przedstawiciele podkreślają, że skutek może być także negatywny. W toku jest spór z Eneą o wypowiedziane spółkom zależnym PGE kontrakty.

- Projekt ten wymaga dopracowania, nie zawiera między innymi przepisów przejściowych, co może skutkować wątpliwościami interpretacyjnymi – przekazał w odpowiedzi na nasze pytania Bando.

Regulator nie miał jednak możliwości odnieść się do zapisów noweli ze względu na błyskawiczny tryb jej procedowania (projekt pojawił się w ubiegłym tygodniu i prawdopodobnie w tym zostanie przegłosowany, na razie wszystkie poprawki odrzucono). Bando nie został też zaproszony na posiedzenie Komisji ds. Energii i Skarbu Państwa we wtorek, 18 lipca choć posłowie PiS twierdzili, że zaproszenie zostało do niego wysłane.

Pozostało 87% artykułu
Biznes
Setki tysięcy Rosjan wyjadą na majówkę. Gdzie będzie ich najwięcej
Biznes
Giganci łączą siły. Kto wygra wyścig do recyclingu butelek i przejmie miliardy kaucji?
Biznes
Borys Budka o Orlenie: Stajnia Augiasza to nic. Facet wydawał na botoks
Biznes
Najgorzej od pięciu lat. Start-upy mają problem
Biznes
Bruksela zmniejszy rosnącą górę europejskich śmieci. PE przyjął rozporządzenie