22 marca w krajach położonych nad Morzem Bałtyckim jest obchodzony Dzień Ochrony Bałtyku. W związku z tym przypominamy tekst z lutego.

W Morskim Instytucie Rybackim w Gdyni odbyło się spotkanie środowiska rybackiego z przedstawicielami Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej oraz naukowcami zajmującymi się badaniem flory i fauny morskiej. Tematem spotkania był pogarszający się stan zasobów rybnych w Morzu Bałtyckim. Poinformował o tym PortalMorski.pl.

Rybacy obecni na spotkaniu wskazali, że stan ryb w Bałtyku, szczególnie dorszy, jest tragiczny, ryby nie ma na całym wybrzeżu. Ich zdaniem, to już jest agonia Bałtyku, jeżeli nic nie zostanie zrobione, za kilka lat Bałtyk będzie martwym morzem. Wielkie jednostki paszowe odławiają z Bałtyku co się da, doprowadzają do sytuacji, że dorsz wymiera, bo nie ma co jeść.

- Od dwóch lat zauważamy pogorszenie się stada dorszowego na Zatoce Puckiej.- Nie wiemy do końca jaka jest tego przyczyna. Katalog potencjalnych zjawisk jest długi. Natomiast na Bałtyku odpowiedzialne są zjawiska takie jak ocieplenie klimatu i mniej tlenu w wodzie - mówi profesor Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk.

Powodem wymierania ryb może być zbyt restrykcyjna polityka oczyszczania rzek wpływających do Bałtyku. Woda w nich jest wyjałowiona i pozbawiona dużej ilości związków chemicznych wpływających na rozwój życia w morzu. Działanie to mogło zaburzyć łańcuch pokarmowy.

Badania Instytutu Ochrony Środowiska wykazują, że do morza trafia zmniejszona liczba związków azotu, przez to zanika fitoplankton, pożywienie ryb.

Jednym z pomysłów na uratowanie Bałtyku jest wstrzymanie połowów na tak długo, aż stada ryb się odbudują. Na to jednak wymagana byłaby zgoda wszystkich krajów nadbałtyckich, dlatego jest to rozwiązanie mało realne.