Część uczelni zaciska pasa – od tego roku akademickiego zrekrutowały mniej studentów i obniżyły pensje pracowników. Zaczęły też wyprzedawać majątek i wstrzymały zakupy. Nie zatrudniają nowych wykładowców. A to za sprawą zmiany mechanizmów finansowania uczelni, które wprowadzono od stycznia. Głównym powodem jest wprowadzenie tzw. wskaźnika dostępności akademickiej. W zamyśle ministerstwa ma on skłaniać do rozważniejszego przyjmowania studentów i doktorantów, tak aby ich liczba nie była zbyt duża w stosunku do kadry. Pod uwagę są brane osoby na studiach stacjonarnych i niestacjonarnych. Gdy stosunek liczby studentów i doktorantów do liczby nauczycieli akademickich jest wyższy niż 13, uczelnia otrzymuje mniej środków.
Wcześniej silne powiązanie wysokości dotacji z liczbą studentów oraz niż demograficzny zniechęcały do stosowania selekcji kandydatów.
Kto stracił najbardziej
Wśród uczelni akademickich na nowym sposobie naliczania dotacji straciło aż 41 szkół wyższych. Zyskało zaś 28. Wśród uczelni zawodowych tendencja jest odwrotna. Wzrostem dotacji rok do roku może się pochwalić aż 25 z 36 uczelni.
Najbardziej straciły akademie wychowania fizycznego oraz uczelnie ekonomiczne. To wśród uczelni ekonomicznych zanotowano najwyższy wskaźnik dostępności akademickiej – na poziomie 28,8 studenta i doktorantów przypadających na nauczyciela akademickiego, przy średniej 22,6. Z kolei akademie wychowania fizycznego straciły głównie z uwagi na włączeniu do algorytmu podziału dotacji wskaźnika potencjału naukowego.
Plan naprawy
Jak uczelnie sobie radzą w nowej rzeczywistości?