W tym roku, zgodnie z prawem, do przedszkoli miały zostać przyjęte wszystkie chętne dzieci. Tylko w Gdańsku niemal pół tysiąca dzieci w dalszym ciągu czeka na miejsce. Tymczasem miasto zapewnia, że do dyspozycji rodziców wciąż jest ich 230, a rekrutacja trwa. Oferowane przez miasto placówki są jednak daleko od domu. Źle z miejscami jest m.in. w dzielnicy Osowa, Matarnia i Kokoszki. Prawo nie określa jednak, jak daleko od domu ma być przedszkole.
Bez rejonizacji
– Nigdy nie było rejonizacji przedszkoli. Obecne przepisy oświatowe również nakazują spełnienie tego obowiązku na terenie gminy – tłumaczy Grzegorz Szczuka, dyrektor wydziału rozwoju społecznego gdańskiego magistratu. I dodaje, że są wolne miejsca w przedszkolach usytuowanych w centralnej części miasta, w niedalekiej odległości od zbiorowisk firm, czyli miejsc zatrudnienia rodziców.
Rodzice przekonują jednak, że nie wszyscy pracują w centrum.
– W śródmieściu są ogromne korki. Żeby dowieźć dziecko do przedszkola i pojechać do pracy, musiałabym przejeżdżać przez nie dwukrotnie. W ten sposób nie miałabym szans dotrzeć do pracy na czas – żali się matka na forum internetowym.
Dlatego rodzice chcieliby, żeby miasto wykupiło miejsca w placówkach prywatnych. Tego władze zrobić nie chcą. Twierdzą, że naraziłyby się na zarzut niegospodarności.