Uczelnie wypracowały katalog sposobów, aby podczas rekrutacji kandydat słabszy, ale „swój", mógł pokonać lepszego, ale „obcego". Tak wynika z raportu Watchdog.edu.pl. Eksperci zbadali nieprawidłowości w 140 postępowaniach rekrutacyjnych na drugi i trzeci stopień studiów.
Zgodnie z opinią przedstawicieli Watchdog.edu.pl znacząca część uczelni wprowadziła warunki przyjęć na studia drugiego stopnia, które są zakwestionowaniem zasad procesu bolońskiego. Na przykład jeden z uniwersytetów zarezerwował 80 proc. miejsc na wszystkich kierunkach dla absolwentów studiów pierwszego stopnia tej uczelni. Byli przyjmowani tylko na podstawie złożonych dokumentów. Gdy liczba chętnych absolwentów tej uczelni przekraczała ten limit, byli oni w jego ramach przyjmowani na podstawie konkursu dyplomów. Pozostali absolwenci mogli ubiegać się o przyjęcie na studia na podstawie egzaminu razem z kandydatami z innych uczelni. W innej szkole wyższej kandydaci otrzymywali dodatkowe punkty w rekrutacji za samą tzw. przynależność do „miejsca i kierunku ukończonych studiów".
Podobnie jest w innych szkołach wyższych.
Zgodnie z raportem nieprawidłowości są też nagminne podczas rekrutacji na studia doktoranckie. Odbywa się ona w drodze konkursu. Niektórzy kandydaci (a właściwie kandydaci na kandydatów) mogą jednak zostać zdyskwalifikowani bez względu na dotychczasowe oceny na studiach czy osiągnięcia naukowe. Co trzecia badana uczelnia wymaga bowiem od kandydata na studia przedłożenia opinii, a najczęściej wręcz zgody przyszłego opiekuna naukowego będącego pracownikiem naukowym danego wydziału. Kandydaci spoza uczelni są więc na straconej pozycji.
Nieprzyjętym na studia trudno zakwestionować decyzje odmowne.