Rzeczpospolita: Jak ocenia pan wizytę polskiego prezydenta w Kijowie? Jakie to ma znaczenie dla Ukrainy?
Wołodymyr Fesenko: Była to bardzo symboliczna wizyta, ponieważ Andrzej Duda był jedynym przywódcą z zagranicy, który przyjechał na nasze święto. Ale to nie tylko symbolika. Oczywiste jest to, że prezydenci Polski i Ukrainy zademonstrowali chęć utrzymania dobrych relacji, które nieco się ochłodziły w związku z tematem tragedii wołyńskiej i poświęconą temu uchwałą polskiego Sejmu. Wizyta prezydenta Dudy potwierdziła, że stosunki między Warszawą a Kijowem są wciąż partnerskie.
Ukraińskie media biernie relacjonowały to spotkanie i prawie zawsze w kontekście sporów historycznych.
Nie można ukryć, że temat Wołynia stworzył zauważalne napięcie polityczne między naszymi krajami. To przełożyło się na społeczeństwo. Gorące głowy są nie tylko w Warszawie, ale i w Kijowie. Niestety, wiele osób dało się ponieść emocjom. To, że ukraińscy dziennikarze w ten sposób relacjonowali to spotkanie, tłumaczy się tym, że od dwóch miesięcy Wołyń jest jednym z głównych tematów medialnych na Ukrainie. Ważne, by pamiętać o tragediach z przeszłości, ale nie warto tego akcentować. I trzeba iść do przodu.
W jaki sposób można dzisiaj zakończyć tę dyskusję, by „iść do przodu"?