Szef MSZ Litwy Linas Linkevičius: Do polskiego paszportu pasuje Częstochowa

Nie ingerujemy w sprawy wewnętrzne Polski. Mamy nadzieję, że dojdzie do porozumienia z instytucjami unijnymi – mówi szef litewskiej dyplomacji Linas Linkevičius.

Aktualizacja: 25.08.2017 19:31 Publikacja: 24.08.2017 18:57

W paszportach obywateli Litwy jest Ostra Brama. Mam nadzieję, że nie znajdzie się w polskich – mówi

W paszportach obywateli Litwy jest Ostra Brama. Mam nadzieję, że nie znajdzie się w polskich – mówi litewski minister spraw zagranicznych (zdjęcie sprzed wojny, gdy kaplica Ostrobramska w Wilnie była w Polsce).

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Jest jakieś poruszenie w stosunkach polsko-litewskich. Rząd PiS istnieje już prawie dwa lata, a nie było wizyt premierów ani w Warszawie, ani w Wilnie. Na początku września szef litewskiego rządu pojawi się w Polsce. Co się zmieniło?

Linas Linkevičius: Atmosfera się faktycznie zmienia, może nie bardzo szybko, ale się zmienia. Moje kontakty z kolegami w Polsce są bardziej konstruktywne, częstsze i merytoryczne. Oczywiście są sprawy nierozwiązane, w tym chyba najważniejsza pisowni polskich nazwisk na Litwie, ale premier i rząd nad tym pracują. Są dobre wieści dotyczące edukacji mniejszości, władze lokalne, szczególnie w mieście Wilnie, podjęły ważne decyzje w sprawie statusu polskich szkół. A szkolnictwo to delikatna kwestia. Doszło też niedawno do porozumienia między Orlenem, właścicielem rafinerii w Możejkach, a Kolejami Litewskimi. To przykłady pozytywnych zmian. Premier Saulius Skvernelis jedzie do Warszawy. A ja ponawiam zaproszenie dla ministra Witolda Waszczykowskiego do odwiedzenia Wilna, bo ja całkiem często w Warszawie bywałem, z oficjalną wizytą w styczniu, a on w Wilnie jeszcze nie był. Zawsze przypominam, że płyniemy z Polską w jednej łódce, mamy takie same poglądy na zagrożenia.

Czyli jest nadzieja, że chłodna epoka w stosunkach Warszawa–Wilno się skończy? Rozumiem, że inicjatywa jest po stronie litewskiej?

Z obu stron. Wola była zawsze, ale muszą za nią iść czyny, wydarzenia, decyzje, trendy. Myślę, że Warszawa jest podobnego zdania. Do tanga trzeba dwojga. Są problemy lokalne, ale trzeba patrzeć szerzej. Jesteśmy skazani na współpracę, ze względu na interes narodowy obu krajów.

W czasie, gdy pojawiają się te znaki poprawy, polskie MSW przedstawia projekt nowego paszportu, w którym może się znaleźć wizerunek Ostrej Bramy w Wilnie, stolicy Litwy. Czy pan to postrzega jako dowód polskiego imperializmu?

Nie wiem, skąd ta propozycja. Polska ma tyle ciekawych miejsc do pokazania w paszporcie, choćby Częstochowę, bezspornie polską. Mam nadzieję, że propozycja nie zostanie zrealizowana. Powinniśmy się skupić na tym, co nas łączy, a nie tworzyć nowe problemy, doprowadzać do nieporozumień czy podawać coś w wątpliwość. Warto zaznaczyć, że w paszportach obywateli Republiki Litewskiej jest wizerunek Ostrej Bramy.

Rozmawiał pan na temat z szefem polskiego MSZ, namawiał go do interwencji?

W tej sprawie nie. Kontaktowaliśmy się natomiast z polską ambasadą. Ostra Brama jest ważna i dla Litwinów, i dla Polaków, dla chrześcijan niezależnie od narodowości. Ale jak powiedziałem, mam nadzieję, że w polskim paszporcie się nie znajdzie.

Litwini często się skarżyli, że Warszawa wyrabia sobie zdanie o ich kraju przez kontakty z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie. Czy teraz partia Waldemara Tomaszewskiego ma wpływ na polską politykę wobec Litwy?

Nie mam wystarczającej wiedzy, ale wyczuwam, że przywiązuje się zbyt wiele wagi do tego jednego źródła. Zawsze mówię kolegom z Warszawy, że jest więcej źródeł w polskiej mniejszości, nie tylko AWPL. Nie jest moim zadaniem podpowiadać, z kim rozmawiać, ale monopol na pewno nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Wspomniał pan o wspólnych interesach, zagrożeniach. Związanych, jak rozumiem, z Rosją?

Bezpieczeństwo i obrona to priorytet, bo sytuacja jest napięta, poza tym infrastruktura, projekty energetyczne. Doceniamy stanowcze stanowisko Polski wobec budowanej przy litewskiej granicy niebezpiecznej elektrowni atomowej Ostrowiec na Białorusi. Chcielibyśmy, by podobnie się zachowali inni partnerzy w regionie. Nie możemy wymusić wstrzymania budowy, ale możemy naciskać na zachowanie standardów bezpieczeństwa. To problem dla całego regionu.

Kilka dni temu do terminalu w Kłajpedzie przypłynął pierwszy statek z amerykańskim gazem. Czy to oznacza niezależność energetyczną od Rosji?

W zdecydowanie większym stopniu niż dotychczas. Przełomem było zakończenie samego terminalu. Teraz możemy przetrwać bez rosyjskiego gazu. Musimy nadal pracować nad infrastrukturą gazową, połączeniami z Polską. Energia to nie jest kwestia techniczna, lecz strategiczna. Można być w NATO i UE, ale bez niezależności energetycznej nie jest się prawdziwie niezależnym. Pojawia się presja, szantaż.

Jakie jest stanowisko wobec projektu drugiej nitki gazociągu Nord Stream?

Takie jak wobec pierwszej, negatywne. Nie traktujemy tego jak projekt biznesowy, lecz właśnie jako polityczno-strategiczny projekt Rosji. To nielogiczne, gdy mówi się o dywersyfikacji, uniezależnieniu od jednego dostawcy, a jednocześnie popada w coraz większą zależność od Gazpromu.

Niektórzy mówią, że rosyjski gaz jest po prostu tańszy od amerykańskiego. Ten, który przypłynął do Kłajpedy, był droższy od rosyjskiego?

Nie będę porównywał cen. Dopiero zaczynamy sprowadzać gaz statkami. Najważniejsze, że dywersyfikacja stała się faktem i ona wpłynie na cenę. Możemy kupować na wolnym rynku, także rosyjski.

Niedawno szef liberalnej FDP, Christian Lindner, który może zostać szefem niemieckiej dyplomacji, sugerował zniesienie sankcji wobec Rosji, konieczność bliskiej współpracy z nią. Nie obawia się pan, że niedługo Zachód zmieni nastawienie do Moskwy?

Cały czas trzeba się z tym liczyć. Od początku dyskusji o sankcjach mnożyły się wątpliwości, argumenty przeciw. Nie było łatwo uzyskać konsensus w sprawie sankcji. Ale jednak zostały nałożone i panuje zgoda, że powody ich wprowadzenia nie zniknęły.

Polska ma problem z Komisją Europejską, która zarzuca jej łamanie zasad praworządności. Może dojść do próby pozbawienia Polski prawa głosu w Radzie Europejskiej. Węgry zapowiedziały, że by się sprzeciwiły. Jak zachowałaby się Litwa?

Nie ingerujemy w sprawy wewnętrzne Polski. Jeżeli nawet pojawią się problemy, mamy nadzieję, że Polska dojdzie do porozumienia z instytucjami unijnymi. Karanie byłoby przeciwskuteczne. Mamy nadzieję, że to się uda rozwiązać.   

Rzeczpospolita: Jest jakieś poruszenie w stosunkach polsko-litewskich. Rząd PiS istnieje już prawie dwa lata, a nie było wizyt premierów ani w Warszawie, ani w Wilnie. Na początku września szef litewskiego rządu pojawi się w Polsce. Co się zmieniło?

Linas Linkevičius: Atmosfera się faktycznie zmienia, może nie bardzo szybko, ale się zmienia. Moje kontakty z kolegami w Polsce są bardziej konstruktywne, częstsze i merytoryczne. Oczywiście są sprawy nierozwiązane, w tym chyba najważniejsza pisowni polskich nazwisk na Litwie, ale premier i rząd nad tym pracują. Są dobre wieści dotyczące edukacji mniejszości, władze lokalne, szczególnie w mieście Wilnie, podjęły ważne decyzje w sprawie statusu polskich szkół. A szkolnictwo to delikatna kwestia. Doszło też niedawno do porozumienia między Orlenem, właścicielem rafinerii w Możejkach, a Kolejami Litewskimi. To przykłady pozytywnych zmian. Premier Saulius Skvernelis jedzie do Warszawy. A ja ponawiam zaproszenie dla ministra Witolda Waszczykowskiego do odwiedzenia Wilna, bo ja całkiem często w Warszawie bywałem, z oficjalną wizytą w styczniu, a on w Wilnie jeszcze nie był. Zawsze przypominam, że płyniemy z Polską w jednej łódce, mamy takie same poglądy na zagrożenia.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?