USA, Chiny, Rosja. Trzy mocarstwa w światowej grze

W najbliższych latach stosunki międzynarodowe będą zdominowane przez rywalizację USA, Chin i Rosji o globalne wpływy – uważa amerykański generał Paul Selva.

Aktualizacja: 04.02.2018 09:19 Publikacja: 03.02.2018 23:01

Gen. Paul Selva

Gen. Paul Selva

Foto: AFP

Zastępca szefa Kolegium Połączonych Szefów Sztabów zapewnił jednak, że jeśli nie dojdzie do konfliktu, to „będzie tylko normalny handel", któremu rywalizacja nie zaszkodzi. Ale już w tej chwili punktem zapalnym jest „zagarnięcie przez Rosję dwóch prowincji Gruzji, (...) nielegalna aneksja Krymu i wspieranie rebeliantów we wschodniej Ukrainie, wspieranie reżymu Baszara Asada. (...) Chiny budują sztuczne wyspy i zgłaszają pretensje do wód międzynarodowych".

– Jeśli nie rozumiemy, że siła ma znaczenie w tej rywalizacji, to znaczy, że ignorujemy historię – zauważył filozoficznie.

– Jakiekolwiek starcie zbrojne z Chinami – jeśli do niego dojdzie – będzie w większości walką na morzu i w powietrzu, a piechota morska i armia lądowa będą jedynie elementem wsparcia – tłumaczył gen. Selva.

Starcie z Rosją zaś będzie „walką na ziemi i w powietrzu". – Ale nie można dostać się do Rosji, do Europy, nie przekraczając północnego Atlantyku. To oznacza, że będą walki morskie, by osiągnąć kontynent [europejski], ale główna wojna [w Europie] będzie w powietrzu i na lądzie – dodał.

W obecnych wojskowych dokumentach amerykańskich zagrożenia dla USA nazywane są doktryną „4+1": Chiny, Rosja, Iran, Korea Północna plus terroryzm. Ale generał Selva zauważył, że „Pjongjang jest całkowicie zależny od Pekinu i Moskwy" i dlatego nie stanowi równorzędnego przeciwnika. Z punktu widzenia wojskowych trudniejszym przeciwnikiem jest Iran i „tu będziemy musieli zaangażować niektóre nasze możliwości". Selva nie wytłumaczył, czy chodzi o atomowy potencjał USA.

Ale świat zostanie zdominowany przez rywalizację trzech mocarstw. Amerykańscy wojskowi zakładają, że „stanowią one osobne zagrożenia", nie przewidując, by doszło do sojuszu Pekinu i Moskwy przeciw Waszyngtonowi.

Jednocześnie USA są bardziej zaniepokojone chińskimi wydatkami na zbrojenia, które do 2025 roku będą trzykrotnie wyższe od rosyjskich i będą stanowiły 60 proc. amerykańskich. Przy czym chińskie będą rosły o 5 proc. rocznie, a amerykańskie – jedynie o 1–2 proc.

Zastępca szefa Kolegium Połączonych Szefów Sztabów zapewnił jednak, że jeśli nie dojdzie do konfliktu, to „będzie tylko normalny handel", któremu rywalizacja nie zaszkodzi. Ale już w tej chwili punktem zapalnym jest „zagarnięcie przez Rosję dwóch prowincji Gruzji, (...) nielegalna aneksja Krymu i wspieranie rebeliantów we wschodniej Ukrainie, wspieranie reżymu Baszara Asada. (...) Chiny budują sztuczne wyspy i zgłaszają pretensje do wód międzynarodowych".

– Jeśli nie rozumiemy, że siła ma znaczenie w tej rywalizacji, to znaczy, że ignorujemy historię – zauważył filozoficznie.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Ćwiek-Świdecka: Nauczyciele pytają MEN, po co ta cała hucpa z prekonsultacjami?
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?