Białoruś-Polska: Warszawa wysyła sygnał Łukaszence

Rządzący od ćwierćwiecza prezydent Białorusi wydelegował do Polski jednego ze swoich najbardziej zaufanych ludzi.

Aktualizacja: 10.02.2019 05:01 Publikacja: 08.02.2019 23:01

Białoruś-Polska: Warszawa wysyła sygnał Łukaszence

Foto: 123RF

W Mińsku się mówi, że 68-letni Michaił Miasnikowicz jest jednym z nielicznych ludzi, którzy rozmawiają z Aleksandrem Łukaszenką bez skrępowania. To on został szefem jego pierwszej administracji w 1995 r. Następnie stał na czele Akademii Nauk Białorusi i był premierem. W poniedziałek przyjedzie do Polski jako przewodniczący wyższej izby białoruskiego parlamentu na zaproszenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Będzie miał bardzo napięty program. Spotka się m.in. z prezydentem, premierem, szefem dyplomacji, marszałkami Sejmu i Senatu. Zawita też do Polskiej Akademii Nauk i odwiedzi Warszawski Uniwersytet Medyczny. To pierwsza od dawna tak wysokiej rangi białoruska wizyta w Warszawie.

Jeszcze nie ocieplenie

Początkowo Miasnikowicz miał się spotkać wyłącznie z marszałkiem Stanisławem Karczewskim, który w ostatnich latach już dwukrotnie był na Białorusi. Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, władze w Warszawie podjęły decyzję o podwyższeniu rangi tej wizyty. W ten sposób postanowiono zasygnalizować Aleksandrowi Łukaszence, że ma alternatywę i nie jest skazany na Rosję.

Od kilku miesięcy Rosja proponuje Białorusi „głęboką integrację” w zamian za tanie surowce i dotacje z rosyjskiego budżetu, które Mińsk już zaczął przejadać. Jeszcze na początku grudnia szef rosyjskiego rządu zaproponował Białorusi wprowadzenie wspólnej waluty, wspólnej polityki pieniężnej i podatkowej, wspólną straż graniczną i celną. To minimum, którego domaga się Moskwa w ramach realizacji podpisanego jeszcze w 1999 r. porozumienia „o utworzeniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji”.

Łukaszenko spotka się z Putinem w przyszłą środę – już po raz czwarty w ciągu zaledwie dwóch miesięcy. Wszystko wskazuje jednak na to, że nie chce rezygnować z prób ocieplenia relacji z Zachodem. Po latach zamrożonych stosunków z UE rękę wyciągnęła właśnie Polska. Do Mińska jeździł nie tylko Karczewski, lecz również premier Mateusz Morawiecki i szef MSZ Witold Waszczykowski.

– O ociepleniu relacji z Białorusią mówi się od kilku lat. Nie widać natomiast rezultatów tego ocieplenia. Słyszymy o kolejnych represjach wobec mniejszości polskiej. Chodzi przede wszystkim o nieuznawany przez władze w Mińsku Związek Polaków na Białorusi, wyprasza się polskich księży. Nic się nie zmieniło, za moich czasów było to samo – mówi „Rzeczpospolitej” były ambasador RP w Mińsku Leszek Szerepka. – Dialog z Łukaszenką należy prowadzić nawet na najwyższym szczeblu, ale trzeba wiedzieć, co chce się ugrać – dodaje.

Stare problemy

Łukaszenko mógłby z pewnością doprowadzić do przełomu w relacjach z Warszawą, gdyby zwrócił 16 Domów Polskich Związkowi Polaków (ZPB) na Białorusi, na czele którego stoi Andżelika Borys. Wybudowane za pieniądze polskich podatników budynki zostały odebrane jeszcze w 2005 r. i przekazane sterowanej przez władze organizacji.

Od tamtej pory nieruchomości te są wykorzystywane do celów komercyjnych. Ale w Mińsku o tym nikt nie wspomina. Co więcej, białoruskie władze za wszelką cenę wypychają ZPB z przestrzeni publicznej. W tym roku organizacja miała problem z przeprowadzeniem bożonarodzeniowych i noworocznych spotkań w różnych regionach Białorusi. Najbardziej kuriozalna sytuacja miała miejsce w grudniu w Mińsku, wtedy kilkaset obecnych na sali osób zostało wyproszonych tuż po rozpoczęciu spotkania, wyłączono nawet światło i zagrożono przyjazdem milicji. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że na sali był ambasador RP Artur Michalski, który kilka dni temu omawiał szczegóły wizyty w Polsce z Miasnikowiczem.

– Białoruskie władze nie zrobiły żadnego kroku do przodu, jeżeli chodzi o ZPB. Sytuacja konsekwentnie się pogarsza – mówi „Rz” Andrzej Poczobut, wieloletni działacz ZPB i polski dziennikarz mieszkający w Grodnie. – Białoruś chyba uznała, że w kwestii mniejszości polskiej może rozmawiać z Warszawą z pozycji siły – dodaje. W czwartek władze w Mińsku podjęły ostateczną decyzję w sprawie wydalenia polskiego księdza Pawła Knureka. Nie pomogły liczne apele wiernych, a nawet interwencje polskich dyplomatów.


Z wcześniejszych doniesień Rzeczpospolitej wynika, że w ciągu ostatnich siedmiu lat białoruskie władze wyprosili prawie połowę wszystkich polskich księży. W 2012 było ich tam 152, dzisiaj pozostało jedynie 87.

Politycy z obozu Aleksandra Łukaszenki problemu nie widzą. – Niektórzy polscy księża próbują gloryfikować biskupów z okresu międzywojennego, a nawet chcą ich beatyfikować. Robią nawet odpowiednie wystawy na ten temat. Jedynym cudem tych biskupów było to, że przekształcali Białorusinów w Polaków, a białoruskich księży wysyłano do Berezy Kartuskiej (więzienie w czasach II RP). Trzeba zrozumieć jedną prostą rzecz – na Białorusi nie ma ani jednego centymetra polskiej ziemi. W 1921 roku Polska okupowała Zachodnią Białoruś. To trzeba wiedzieć - mówi „Rzeczpospolitej” Ihar Marzaliuk, deputowany białoruskiego parlamentu, szef komisji ds. edukacji, kultury i nauki. – To dobrze, że przewodniczący Miasnikowicz jedzie do Polski. To świadczy o tym, że polscy politycy zaczynają realistycznie patrzeć na Białoruś. Na reszcie zaczynają rozumieć, że w cudzym kościele świecy się nie dotyka – dodaje.

Rozmawiać mimo wszystko

Kandydat na prezydenta Białorusi w wyborach 2006 roku i jeden z liderów białoruskiej opozycji demokratycznej Aliaksandr Milinkiewicz twierdzi, że nastroje antypolskie w Mińsku „są mocno zakorzenione”.

– Nastroje antypolskie i antykatolickie to syndrom postradziecki. To samo dotyczy sytuacji ze Związkiem Polaków na Białorusi, której już wszyscy mają dosyć i która już dawno powinna zostać uregulowana. Wciąż mają miejsce takie opinię, że niby Polacy zaczną walczyć o swoje „kresy” i że istnieje niebezpieczeństwo „polskiego odrodzenia”. Słyszałem takie opinie nawet w czasach „pierestrojki”. Dzisiaj mamy 21 wiek i nadal to samo – mówi „Rzeczpospolitej” Milinkiewicz. – Dopóki te wszystkie kwestie nie zostaną uregulowane, nie będzie współpracy gospodarczej i politycznej. W otoczeniu Łukaszenki są ludzie, którzy mają proeuropejskie poglądy. Pozostaje mieć nadzieję, że ich opinia zostanie usłyszana. Rosja prowadzi co raz bardziej agresywniejszą politykę i to jest głównym zagrożeniem dla Białorusi. W Moskwie chcą by Białoruś została częścią Rosji. W tej sytuacji odbudowa dobrosąsiedzkich relacji z Polską jest niezmiernie ważna – twierdzi.

W Mińsku się mówi, że 68-letni Michaił Miasnikowicz jest jednym z nielicznych ludzi, którzy rozmawiają z Aleksandrem Łukaszenką bez skrępowania. To on został szefem jego pierwszej administracji w 1995 r. Następnie stał na czele Akademii Nauk Białorusi i był premierem. W poniedziałek przyjedzie do Polski jako przewodniczący wyższej izby białoruskiego parlamentu na zaproszenie marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Będzie miał bardzo napięty program. Spotka się m.in. z prezydentem, premierem, szefem dyplomacji, marszałkami Sejmu i Senatu. Zawita też do Polskiej Akademii Nauk i odwiedzi Warszawski Uniwersytet Medyczny. To pierwsza od dawna tak wysokiej rangi białoruska wizyta w Warszawie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii