Orban wyjaśnił, że Węgry będą bronić Polski, nie tylko ze względu na przyjaźń polsko-węgierską, ale również przez wzgląd na to, że "to, co dzisiaj spotyka Polskę, jutro może spotkać inny kraj" Europy Środkowej. Aby nałożyć na Polskę sankcję z artykułu 7 traktatu unijnego, uruchomionego przez Komisję Europejską w związku z przyjęciem przez parlament ustaw reformujących sądownictwo, które - zdaniem KE - naruszają niezawisłość sądów, w Radzie Europejskiej, w której zasiadają szefowie państw członkowskich, potrzebna jest jednomyślność (do samego formalnego rozpoczęcia procedury potrzeba głosów 22 państw członkowskich).
Premier Węgier podkreśla, że Unia Europejska musi "uszanować i uznać pracę" krajów Europy Środkowej, wśród których - jak zaznacza - "najważniejszym partnerem jest Polska".
- Oczekujemy, że będziemy mieli przynajmniej w takim stopniu wpływ (w UE), w jakim stopniu przyczyniamy się do rozwoju Europy. Grupa Wyszehradzka pełni rolę stabilizacyjną w Europie. Gdyby jej nie było, cała europejska gospodarka stałaby znacznie gorzej - podkreśla. Dodaje, że Europa "nie przyzwyczaiła się jeszcze, że Unię charakteryzuje dziś oś niemiecko-wyszehradzka". - Stąd ta procedura przeciwko Polsce - ocenia.
Mówiąc o sytuacji w UE Orban ocenia, że niektóre kraje zachodniej Europy chcą, aby kontynent przeszedł do "do epoki postchrześcijańskiej i postnarodowej".
- A z drugiej strony jesteśmy my – Węgrzy i sądzę, że Polacy też, którzy nie chcemy żyć w świecie postchrześcijańskim i postnarodowym - dodaje podkreślając, że "Polaków, Węgrów ale i inne narody środkowoeuropejskie utrzymała kultura chrześcijańska". - Jeśli z niej zrezygnujemy, wspólnota węgierska po prostu zniknie, dlatego trzymamy się kultury chrześcijańskiej i naszej tożsamości - przekonuje.