Jednocześnie Clinton wezwała Chiny do wzięcia na siebie większej roli w procesie egzekwowania sankcji nałożonych na Koreę Północną w celu zablokowania jej programu rakietowego i atomowego.
- Nie ma potrzeby, żebyśmy zachowywali się wojowniczo i agresywnie - mówiła Clinton w czasie konferencji w Seulu, podkreślając, że potrzebne są działania dyplomatyczne, które skłonią Pjongjang do rozpoczęcia negocjacji.
- Wdawanie się w wojnę na słowa z Kim Dzong Unem wywołuje uśmiech na jego twarzy - stwierdziła była kandydatka na prezydenta USA, nawiązując do gróźb Donalda Trumpa pod adresem reżimu w Pjongjangu (Trump mówił m.in. o całkowitym zniszczeniu północnokoreańskich władz oraz "ogniu i furii jakiej świat nie widział). Clinton nie wymieniła przy tym Trumpa z nazwiska.
- Inwektywy na Twitterze są korzystne dla Korei Północnej, nie sądzę, aby były korzystne dla USA - mówiła również Clinton znów nawiązując do "twitterowej dyplomacji" Donalda Trumpa, który właśnie na Twitterze po raz pierwszy nazwał Kim Dzong Una "małym człowiekiem-rakietą".
Była sekretarz stanu skrytykowała też Chiny za działania odwetowe przeciwko firmom z Korei Południowej działającym w Państwie Środka, co było odpowiedzią na rozmieszczenie w Korei Płd. amerykańskiego systemu antyrakietowego THAAD. Seul podkreśla, że jest to element niezbędny do zapewnienia bezpieczeństwa kraju, w związku z posiadaniem przez Kim Dzong Una dużego arsenału rakiet balistycznych - ale Pekin obawia się, iż radary systemu THAAD będą penetrować terytorium Chin.