Turecki Potok (Turkish Stream) ma być następcą projektu South Stream, zarzuconego dwa lata temu. Przewiduje wybudowanie gazociągu z Rosji do Turcji poprzez Morze Czarne, którym można będzie transportować 31,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Plany są zaawansowane, lecz wciąż nie wiadomo, kto miałby finansować to przedsięwzięcie. Tymczasem myśli się już o drugiej nitce przyszłego gazociągu, którym miałby być przesyłany gaz do krajów Europy Południowo-Wschodniej. „Moskwa chce utworzyć w Turcji węzeł przesyłowy gazu, ale do realizacji tego celu niezmiernie daleko" – pisała w poniedziałek „Niezawisimaja Gazieta".
Równie daleko do porozumienia rosyjsko-tureckiego w kwestiach politycznych. Przede wszystkim w sprawie Syrii, choć dla obu krajów dalszy rozwój wydarzeń w ogarniętym od lat wojną państwie ma pierwszorzędne znaczenie. Turcja jest zaniepokojona perspektywą umocnienia Kurdów na syryjskich obszarach przygranicznych. Mają temu zapobiec oddziały armii tureckiej rozlokowane po syryjskiej stronie granicy. Poza tym Ankara opowiada się po stronie USA i antyasadowskiej zbrojnej opozycji.
Moskwa tymczasem stawia na prezydenta Asada, biorąc udział w atakach na oblężonych w wschodnim Aleppo bojowników zbrojnej syryjskiej opozycji. Dla Władimira Putina zwycięstwo Asada w wojnie domowej jest miarą sukcesu całej polityki bliskowschodniej Kremla jako przeciwwagi USA. Stąd ogłoszony właśnie plan przekształcenia bazy morskiej w syryjskim porcie Tartus w stały punkt stacjonowania rosyjskiej floty na Morzu Śródziemnym chroniony antyrakietowym systemem S-300.