Premier Kambodży przed laty należał do partyzantki Czerwonych Khmerów. Nie ma za dobrej sławy jako przywódca zbyt często sięgający po rozmaite formy przemocy wobec politycznych przeciwników. Na tle jego wieloletniej kariery w rządzie państwa niedawne oskarżenia o nielegalne kupowanie sobie facebookowych lajków na osobistym profilu sprawiają wrażenie niewinnej gry. Kim Dzong Un, jego północnokoreański odpowiednik, reprezentuje trzecie pokolenie rodziny, która twardą ręką rządzi połową Półwyspu Koreańskiego na północ od 38. równoleżnika. Piątkowy poranek przyniósł kolejne groźby ze strony najmłodszego Kima pod adresem Zachodu oraz kolejną rakietę wystrzeloną w stronę Morza Wschodniochińskiego.

Ten z pozoru bratni kurs polityczny, za bezpośrednie odwołanie do którego z pewnością premier Kambodży mógłby się obruszyć, nabiera także namacalnych kształtów. Specjaliści z Korei Północnej wybudowali właśnie na terenie słynnego kompleksu świątyń Angkor Wat, kambodżańskiej dumy, ogromne muzeum. 63 artystów malarzy przysłanych z Pjongjangu stworzyło ośrodek, który dosłownie przenosi odwiedzających do czasów imperium Khmerów istniejącego między IX a XV wiekiem.

Malarze od Kim Dzong Una stworzyli panoramę rozciągającą się dookoła widzów. Mural ma powierzchnię większą od ośmiu tenisowych kortów - dla porównania Panorama Racławicka niewiele ponad dziewięciu. Koszt budowy muzeum wyniósł 24 mln dolarów.

Nie pierwszy raz Koreańscy specjaliści z centrum sztuki Mansudae z Pjongjangu prezentują swój talent światu. Choć pracują głównie dla "bratnich narodów" w krajach afrykańskich czy azjatyckich ostojach komunizmu, zdarza się, że zatrudnia się ich także na Zachodzie. We Frankfurcie prowadzili np. renowację jednej ze słynnych fontann w stylu art deco. Wybitne umiejętności malarzy przydają się jako karta przetargowa podczas zachęcania do dalszej współpracy z Koreą Północną. Kim Dzong Un zdążył poznać Zachód podczas studiów w Szwajcarii, na co dzień jada podobno dania sprowadzane prosto z Francji, a jednym z jego osobistych przyjaciół - jak lubi twierdzić - jest były amerykański koszykarz, Dennis Rodman. Bez pomocy z zewnątrz reżim nie zdoła się utrzymać przy władzy, ponieważ nawet kapitał polityczny budowany na nieustanym straszeniu atomem i zalewem komunizmu może się wyczerpać.

Eksport koreańskich specjalistów przywołuje także polski wątek. Wspominani malarze tym razem stworzyli arcydzieło, które zobaczy świat przyjeżdżając do Kambodży, jednak wciąż to właśnie u nas, jedynym kraju w Europie poza Maltą, można znaleźć firmy zatrudniające pracowników właśnie z Korei Północnej. Dziennikarskie śledztwo ciągnące się od kilku lat ujawnia co pewien czas nowe fakty o kolejnych branżach (do tej pory m.in. stoczniowa, sadownicza, tekstylna oraz obuwnicza) wykorzystujących przybyszów wysyłanych tu przez Pjongjang. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ekstremalnie warunki pracy, w których trzyma się takich ludzi oraz faktyczne ograbianie ich z większości pensji przez nienasycony reżim. Być może kolejny raz informacje o polskiej obecności i trudnym losie nie pozostaną bez echa.