Jest pan szefem firmy, która wchodzi do odradzającej się globalnej struktury Andersen. Czy nie obawia się pan złej sławy ciągnącej się za tą marką?
Jesteśmy dumni z tej nazwy, gdyż Arthur Andersen miała bardzo dobrą renomę na świecie i w Polsce jeżeli chodzi o usługi doradcze. Niektórym nazwa Andersen może się źle kojarzyć, ale błędy z przeszłości dotyczyły głównie usług audytorskich na rynku amerykańskim. W Polsce, tak jak i w wielu innych krajach, klienci usług doradztwa podatkowego zachowali tę markę w pamięci jako symbol profesjonalizmu w najlepszym wydaniu. To dlatego obserwujemy teraz w wielu krajach dynamiczne odrodzenie się tej globalnej firmy opartej o dziedzictwo i wartości Arthur Andersen. Zresztą odrodzona firma nie będzie świadczyła usług audytorskich. Andersen Tax w Polsce będzie świadczył głównie usługi doradztwa podatkowego i usługi księgowe, choć rozmawiamy również o możliwości dołączenia kancelarii prawnej - wtedy staniemy się Andersen Tax & Legal, podobnie jak biura Andersena w dziesięciu innych krajach w Europie.
Polski Andersen powstaje na bazie istniejącej już kancelarii Taxperience. Czy pracują w niej osoby niegdyś zatrudnione w Andersenie?
Są wśród nas takie osoby, ale część z nas, w tym ja, ma doświadczenia z innych renomowanych firm. Myślę, że ich kompetencje, w połączeniu z powracającą na rynek znaną marką, przyczynią się do sukcesu. Wierzę, że staniemy się konkurencją dla czterech największych firm doradczych. Możliwe, że na rynku znów będzie „wielka piątka" zamiast dzisiejszej „czwórki".
Dziś wasza kancelaria to 21 osób, w tym sześciu doradców podatkowych i radców prawnych. Chyba nie będzie wam łatwo zmierzyć się z kilkusetosobowymi zespołami „wielkiej czwórki".