Polak, będąca pierwowzorem bohatera głośnego filmu „Układ zamknięty", pozywał wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej za stwierdzenie, że władze Polski powinny przywrócić niezawisłość Trybunału Konstytucyjnego i dostosować prawo o sądach do standardów Unii.
Wskazuje on w pozwie, że Timmermans nie ma żadnego umocowania do kształtowania ładu prawnego państwa polskiego, a jego słowa naruszają dobra osobiste powoda jako obywatela RP, za co domaga się 100 tys. zł zadośćuczynienia.
Choć powód ma doświadczenia w bataliach przed polskimi sądami, szanse tego pozwu wyglądają jednak mizernie. Dlatego, że słowa unijnego urzędnika nie odnoszą się do indywidualnej osoby, a konkretniej do powoda, a dobra osobiste mają ściśle indywidualny charakter, i polskie sądy tej zasady trzymają się twardo.
Krótko mówiąc osoba domagająca się ochrony dóbr osobistych musi wykazać, że kwestionowana wypowiedź jej akurat dotyczy, w każdym razie, wyraźnie na nią wskazuje. Jeden wyjątek od tej zasady, to kult zmarłego krewnego, a drugi to poczucie przynależności narodowej, dobro zresztą dopiero teraz wykuwane z oporami w sprawach za „polskie obozy", i dotyczące tylko byłych więźniów niemieckich i ich najbliższych.
Mec. Szymon Topa, który w tych sprawach występuje wskazuje, że powód odwołując się do poczucia przynależności narodowej musiałby przekonać sąd, że wypowiedź Timmermansa jest nie tylko nieprawdziwa bądź wykracza poza granice dozwolonej krytyki, ale godzi w jego poczucie więzi ze wspólnotą narodową tak istotnie, że ją wręcz podważa. Być może łatwiej miałaby sędzia TK, który nie zgadzałby się z diagnozą Timmermansa, ale wtedy pewnie chodziłoby o inne dobra np. dobre imię sędziego TK.