Krystyna Pawłowicz pozwała Tomasza Lisa za artykuł "Bulterierka prezesa", w którym nazwano ją m.in. "psem gończym" Jarosława Kaczyńskiego.

W czerwcu sąd w zaocznym wyroku nakazał redaktorowi naczelnemu „Newsweeka" przeprosić posłankę na łamach tygodnika i wypłacić jej 40 tys. zł zadośćuczynienia.

Tomasz Lis złożył sprzeciw od wyroku. Podnosił, że „nie były mu doręczane prawidłowo przesyłki sądowe, gdyż dorosły domownik, który kwitował odbiór przesyłek, nie wyrażał gotowości przekazania ich adresatowi oraz faktycznie tego nie czynił".

Jak podaje „SuperExpress" argumenty te nie przekonały sądu. Pokwitowania odbioru pism sądowych dokonywała żona dziennikarza. - Jeżeli w jego domu przyjęte jest, że to Hanna Lis odbiera zazwyczaj korespondencję, pozwany powinien regularnie interesować się u niej w sprawie korespondencji nadsyłanej do niego. Sąd dostrzega niedbalstwo po stronie pozwanego – napisano w postanowieniu, cytowanym przez „SE".