Sąd Najwyższy wydał wyrok w procesie między Romanem Giertychem a wydawcą portalu fakt.pl, spółką Ringier Axel Springer Polska.
Wyrok ten może mieć istotne znaczenie dla ustalenia zasad odpowiedzialności firm świadczących tzw. usługi hostingowe. A zajmują się nimi także klasyczne wydawnictwa, pozwalając internautom zamieszczać komentarze.
Poszło o posty
Poszło o wulgarne i obraźliwe komentarze pod artykułem pt. „Giertych chce odebrania immunitetu Kaczyńskiemu" zamieszczonym 17 sierpnia 2010 r. na portalu fakt.pl. W pozwie Giertych domagał się ich usunięcia, przeprosin i 8 tys. zł zadośćuczynienia. W trwającej już kilka lat sprawie zapadło już kilka wyroków. SN rozpatrywał ją po raz drugi.
Portal twierdzi, że o treści komentarzy dowiedział się dopiero z pozwu otrzymanego ponad rok później. Podkreśla, że wcześniej Giertych nie zgłaszał zastrzeżeń ani nie żądał ich usunięcia. Portal zaś, jak tylko dowiedział się o inkryminowanych wpisach, zaraz je zablokował, a następnie usunął. Jak ustalił biegły, z 73 wpisów umieszczonych pod tekstem o Giertychu tylko 17 i 18 sierpnia 2010 r. specjalny program automatycznie usunął osiem. 17 sierpnia z portalu usunięto w ogóle 271 komentarzy, w tym jeden ręcznie. W portalu pracuje stale 6–7 moderatorów usuwających niedopuszczalna wpisy ręcznie.
– Wszystko to oraz łatwa w użyciu funkcja zgłaszania zastrzeżeń do wpisów dowodzi, że portal dochował staranności, większej nawet niż wymaga tego prawo. W Polsce nie ma bowiem obowiązku automatycznego i z góry kontrolowania wpisów – argumentowała pełnomocnik portalu adwokat Anna Cichońska.