We wtorek Sąd Apelacyjny w Warszawie przyznał właścicielce mieszkania Annie S. (dane zmienione) zadośćuczynienie w wysokości 30 tys. zł. Zapłaci je właścicielka sąsiedniego mieszkania. Jej najemcy od wielu lat swoim zachowaniem zatruwają życie Annie M.
Chodzi o atrakcyjne mieszkanie w samym centrum Warszawy. Jego właścicielka mieszka w Białymstoku, a na warszawskim lokalu zarabia. Najpierw wynajmowała je studentom z zagranicy, którzy urządzali przez cały tydzień do białego rana bardzo głośne imprezy. Potem postanowiła je wynajmować na kilka dni. Nowi lokatorzy również byli bardzo głośni i agresywni. Nie reagowali na żadne prośby.
Policja, która przyjeżdżała na wezwanie Anny M., była bezradna. Właścicielce lokalu było zaś obojętne, jak zachowują się najemcy. Anna M. nie mogła normalnie funkcjonować. Spała tylko, gdy kończyły się imprezy, czyli rano, o godz. 6. Ze względu na uciążliwe sąsiedztwo nie zamieszkała też u niej matka, którą chciała się opiekować.
Anna M. zaczęła szukać pomocy w spółdzielni mieszkaniowej, do której należał budynek. Ta rozważała wystąpienie z pozwem do sądu o zlicytowanie mieszkania, m.in. za rażące i uporczywe występowanie przeciwko obowiązującemu porządkowi domowemu. Gdy jednak się dowiedziała, że musi zapłacić w sądzie 5 proc. wartości sporu (tj. mieszkania), wycofała się.
Anna M. postanowiła więc sama walczyć w sądzie. Wystąpiła o 50 tys. zł zadośćuczynienia do Sądu Okręgowego w Warszawie. Zarzuciła w nim naruszenie jej dóbr osobistych. Chodziło o prawo do prywatności, odpoczynku, poczucia bezpieczeństwa oraz do wykonywania pracy. W pozwie powołała się także na przepisy kodeksu cywilnego o imisji.