Choć to córki odmawiały spędzania czasu z ojcem, Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał, że robiły to solidaryzując się z matką, która niepotrzebnie włączyła dzieci w osobisty konflikt z byłym mężem (wyrok z 15 lipca 2015r., sygn. akt: I ACa 202/15).
Dziecko na rozstajach
Pół roku przed rozwodem Barbara K. wyprowadziła się z dziećmi do swojego partnera. Od tego czasu Bogdan K. miał utrudniony kontakt z córkami. Mógł się z nimi spotykać tylko wtedy, gdy ich matka na to zezwoliła. Kontrolowała pocztę elektroniczną córek, sms-y wysyłane do ojca, dziewczynki nie mogły rozmawiać z nim telefonicznie w nieskrępowany sposób ani nocować u niego w domu. Matka nie udzielała ojcu informacji na temat córek, nie pozwalała zaopiekować się dziećmi podczas ich choroby. W końcu zmieniła córkom numery telefonów i adresy poczty elektronicznej, a potem zablokowała połączenia przychodzące z zagranicy. Dla Bogdana K., który pracował na statkach dalekomorskich, oznaczało to całkowite pozbawienie go kontaktu z córkami.
Barbara K. nie respektowała także orzeczeń sądowych dotyczących uregulowania i zabezpieczenia kontaktów ojca z córkami. Wielokrotnie musiał ojciec przyjeżdżać po dzieci w asyście policji i kuratora. Nie zdecydował się jednak na odebranie dzieci siłą. W końcu złożył pozew o zakazanie Barbarze K. bezprawnego uniemożliwiania mu spędzania czasu z jego dziećmi oraz zasądzenia od byłej żony blisko 44 tys. zł zadośćuczynienia za doznaną krzywdę. Kwota ta była równa połowie uiszczonych przez ojca alimentów.
Żądając oddalenia pozwu Barbara K. argumentowała, że to córki, mimo iż je namawiała, nie zgadzały się na kontakty z ojcem. Dziewczynki, wówczas mające 14 i 10 lat, potwierdziły to w rozmowie z kuratorem. Stwierdziły, że nie chcą iść do ojca, bo mają do niego żal, że źle traktuje matkę, a ponadto uważają, że od dłuższego czasu nie panuje on nad swoimi emocjami i boją się go.
Tata bił się z wujkiem
Nie zawsze tak było. Przed rozwodem córki uwielbiały tatę, a i on bardzo dobrze realizował się w roli ojca, co przed sądem przyznała nawet matka. Bogdan K. pracował na statku i często wypływał na wielotygodniowe rejsy, ale utrzymywał z córkami kontakt telefoniczny oraz za pomocą poczty elektronicznej, interesował się ich życiem osobistym, zdrowiem, nauką. Gdy miał urlop, odwoził córki do szkoły i odbierał po lekcjach, pomagał w nauce, chodził na wywiadówki, uczestniczył w uroczystościach i imprezach szkolnych. Dbał też o zdrowie córek, potrafił zająć się młodszą z nich, która przewlekle choruje i wymaga specjalnej opieki. Dziewczynki były wyraźnie przygaszone, gdy ojciec wyjeżdżał do pracy.