Miasto zapłaci gejowi za ujawnienie orientacji seksualnej w internecie

Obowiązek podania do publicznej wiadomości spraw związanych z gospodarką lokalami komunalnymi, nie upoważniał gminy do ujawnienia, iż osoba starająca się o wstąpienie w stosunek najmu po zmarłym najemcy, pozostawała z nim w związku homoseksualnym.

Aktualizacja: 05.07.2016 12:33 Publikacja: 05.07.2016 10:45

Miasto zapłaci gejowi za ujawnienie orientacji seksualnej w internecie

Foto: ROL

Tak uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 19 kwietnia 2016 r. (sygn. akt I ACa 705/15).

Arkadiusz P. samotnie wychowuje syna Krzysztofa. Mieszkał wraz z nim u swojego partnera Wojciecha K. w lokalu komunalnym. Ani rodzina, ani sąsiedzi nie wiedzieli o orientacji seksualnej Arkadiusza P., bo on sam się z tym nie afiszował. Gdy partner zmarł, Arkadiusz P. zaczął czynić starania o wstąpienie w stosunek najmu po nim. Przedstawił w gminie dokumenty potwierdzające opłacanie czynszu, odbiór korespondencji, ale urzędnicy postanowili dodatkowo przeprowadzić wywiad środowiskowy, podczas którego przesłuchano sąsiadów jako świadków. Wywiad nie potwierdził, że Arkadiusz P. należy do grona osób uprawnionych do wstąpienia w stosunek najmu.

Intymne szczegóły w BIP

Mężczyzna zwrócił się o pomoc jednego z radnych, a ten sporządził interpelację do Prezydenta W., która została opublikowana w internetowym Biuletynie Informacji Publicznej. Załączono do niej pismo zawierające imię i nazwisko Arkadiusza P., informację o jego orientacji seksualnej, nazwisko jego zmarłego partnera, dane świadków oraz zajmowane przez nich stanowiska. W odpowiedzi, także zamieszczonej w BIP, Prezydent Miasta podtrzymał w tej sprawie stanowisko podległych urzędników. Arkadiusz P. twierdził, że dokument ujawniał adres pod którym nadal mieszkał z synem.

Na pisemne żądanie Arkadiusza P. urzędnicy usunęli z BIP imiona, nazwiska oraz dane dotyczące świadków, ale mimo to informacje pozwalające go zidentyfikować nadal można było znaleźć przez wyszukiwarkę internetową. Kolejne pismo, adresowane do Prezydenta W., oprócz żądania usunięcia danych z internetu, zawierało także żądanie zapłaty zadośćuczynienia z tytułu naruszenia dóbr osobistych.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie. Arkadiusz P. i jego syn domagali się przeprosin od władz Miasta oraz po 300 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie czci, godności, dobrego imienia, prawa do poszanowania prywatności, prawa do ochrony intymności oraz prawa do ochrony danych osobowych.

Arkadiusz P. twierdził, że opublikowanie przez gminę w internecie informacji ze sfery jego życia prywatnego naraziło jego i jego syna na szykany i agresję. Koledzy Krzysztofa ze szkoły wyśmiewali się z niego i zaczęli się od niego odwracać. Syn bardzo to przeżywał. Stracił chęć do nauki, nie mógł się na niczym skupić i miał coraz gorsze wyniki w szkole. Ojciec zmuszony był przepisać go do innej klasy. Sam Arkadiusz P. też był obiektem żartów i uszczypliwych uwag ze strony rodziców z klasy syna i sąsiadów. Chuligani zdewastowali mu samochód zaparkowany pod blokiem, wykrzykując przy tym "pedały do gazu". P. zaczął obawiać się o zdrowie i bezpieczeństwo syna i swoje. Podjął decyzję o przeprowadzce do innej miejscowości, ale musiał zostawić w W. dobrą pracę. Publikacja miała także negatywnie wpłynąć na relacje Arkadiusza P. z synem. Chłopiec nie orientował się wcześniej, że ojciec żył w związku homoseksualnym z Wojciechem K. Zdaniem ojca był za mały, by z nim o tym rozmawiać. To wszystko wywołało u Arkadiusza P. ciężką depresję i nerwicę, z którą walczył parę miesięcy. Także syn musiał korzystać z konsultacji psychologów i psychiatrów.

W ocenie Sądu Okręgowego powództwo zasługiwało na częściowe uwzględnienie. Publikacja w internecie bez dokonania anonimizacji ewidentnie zniesławiła powoda i rażąco naruszyła dobra osobiste Arkadiusza P i jego syna. Sąd zobowiązał władze Miasta do złożenia w terminie 7 dni od uprawomocnienia się wyroku oświadczenia w formie pisemnej i przesłania go listem poleconym powodom. Zasądził też na rzecz ojca i syna po 20 tys. zł wraz odsetkami.

Prywatność ważniejsza

Apelacje od tego wyroku wniosły obie strony. Miasto zarzucało, że Sąd I instancji zbyt dowolnie ocenił dowody zgromadzone w sprawie, a wielu kwestiach oparł się wyłącznie na zeznaniach powoda i nie ustalił faktów. Podnosiło też, że miało obowiązek opublikowania danych dotyczących postępowania administracyjnego w sprawie Arkadiusza P. oraz że pisma zostały odpowiednio zanonimizowane. Poza tym powód w sposób dorozumiany wyraził zgodę na publikację interpelacji wraz z załączonym pismem jego autorstwa.

Zarzuty Arkadiusza P. dotyczyły kwoty przyznanego zadośćuczynienia. Jego zdaniem było rażąco niskie biorąc pod uwagę stopień doznanej krzywdy, a także fakt, że Miasto bagatelizowało całe zdarzenie.

Sąd Apelacyjny w Warszawie przyznał częściowo rację Miastu. Część dowodów, a w konsekwencji zgłoszone roszczenia, Sąd I instancji ocenił bowiem wadliwie. Chodziło o zarzut, że pracownicy urzędu podczas przeprowadzania wywiadu środowiskowego ujawnili sąsiadom orientację seksualną Arkadiusza P., a na stronie internetowej z odpowiedzią na interpelację podali jego adres. Zdaniem SA pierwszy zarzut nie został udowodniony przez powoda. Drugiego nie potwierdziła opinia biegłej.

Nie ulegało jednak wątpliwości, że w opublikowanym w BIP jako załącznik do interpelacji piśmie powoda widniało jego imię i nazwisko oraz informacja o jego związku homoseksualnym ze zmarłym najemcą – także ujawnionym z imienia i nazwiska. Tymczasem, jak przypomniał Sąd Apelacyjny, prawo do ochrony prywatności ma pierwszeństwo przed prawem dostępu do informacji publicznej. Miasto nie mogło opublikować dokumentów z danymi dotyczącymi sfery prywatności Arkadiusza P. bez jego uprzedniej zgody, najlepiej wyrażonej na piśmie. Wniosek o najem lokalu czy pisma sporządzane w toku postępowania administracyjnego z opisem własnej sytuacji osobistej i mieszkaniowej nie mogą być uznane za taką zgodę.

- Konieczność podawania do publicznej wiadomości spraw związanych z gospodarką lokalami komunalnymi, nie upoważniała pozwanego do podawania informacji o pozostawaniu przez Arkadiusza P. w związku z homoseksualnym ze zmarłym najemcą, natomiast bez wątpienia upoważniała do podania samego imienia i nazwiska powoda – stwierdził Sąd.

Sam sobie trochę winien

Inaczej jednak ocenił zakres naruszenia dóbr osobistych ojca i syna. Zdaniem SA ujawnienie danych ze sfery życia prywatnego (intymnego) powoda naruszyło prawo do prywatności zarówno ojca, jak i syna. Było to naruszenie bezprawne, a działania mające na celu anonimizację interpelacji i pisma dołączonego do interpelacji były niewystarczające. Nie dopatrzył się jednak Sąd Apelacyjny naruszenia dóbr osobistych w postaci danych osobowych, czci i godności.

- Imię i nazwisko są dobrem powszechnym, w tym znaczeniu, że istnieje publiczna zgoda na posługiwanie się nimi w życiu społecznym. Nie dochodzi zasadniczo do naruszenia nazwiska przez jego ujawnienie, nawet, gdy uprawniony mógł żądać, aby nie było ono ujawnione – wyjaśnił Sąd.

Jego zdaniem powodowie nie udowodnili też, aby utracili szacunek w oczach otoczenia wskutek zamieszczenia przez pozwanego interpelacji wraz pismem powoda na stronach BIP. Chronologia zdarzeń wskazywała, że już wcześniej sąsiedzi czy koledzy syna mogli dowiedzieć się o orientacji seksualnej Arkadiusza P. Zanim bowiem doszło do publikacji interpelacji, wniósł on pozew o ustalenie wstąpienia w stosunek najmu, w którym podał przyczynę tego żądania. W tej sprawie przed sądem zeznawali sąsiedzi powodów, powiadomiony został też radny i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Zdaniem Sądu to działanie samego Arkadiusza P. było podstawową przyczyną powzięcia przez sąsiadów wiedzy o jego orientacji seksualnej.

Powodowie nie wykazali także zaburzenia między nimi relacji wskutek publikacji na stronach BIP ani obiektywnych dowodów na to, że to ona była powodem zmiany miejsca zamieszkania. Decyzja o przeprowadzce wynikała, zdaniem SA, z niepewnej sytuacji mieszkaniowej Arkadiusza P. (dopiero po kilkuletnim procesie uzyskał on korzystny dla siebie wyrok dotyczący najmu lokalu po Wojciechu K.).

Sąd Apelacyjny uznał, że w tych okolicznościach zasądzone powodom kwoty po 20 tys. zł nie są ani rażąco wygórowane ani rażąco zaniżone.

- Należy wziąć pod uwagę, że ubiegając się o przydział lokalu komunalnego, Arkadiusz P. sam podawał jako przyczynę swój związek homoseksualny ze zmarłym najemcą, a podjęte przez niego osobiście działania (proces, zainteresowanie swoją sprawą radnego, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, sprawdzanie stron internetowych w pracy) wskazują na ujawnienie przez samego powoda faktów ze swego życia prywatnego, zatem za wszelkie skutki ujawnienia orientacji seksualnej powoda nie odpowiada pozwany – stwierdził Sąd.

Wyrok jest prawomocny.

Tak uznał Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 19 kwietnia 2016 r. (sygn. akt I ACa 705/15).

Arkadiusz P. samotnie wychowuje syna Krzysztofa. Mieszkał wraz z nim u swojego partnera Wojciecha K. w lokalu komunalnym. Ani rodzina, ani sąsiedzi nie wiedzieli o orientacji seksualnej Arkadiusza P., bo on sam się z tym nie afiszował. Gdy partner zmarł, Arkadiusz P. zaczął czynić starania o wstąpienie w stosunek najmu po nim. Przedstawił w gminie dokumenty potwierdzające opłacanie czynszu, odbiór korespondencji, ale urzędnicy postanowili dodatkowo przeprowadzić wywiad środowiskowy, podczas którego przesłuchano sąsiadów jako świadków. Wywiad nie potwierdził, że Arkadiusz P. należy do grona osób uprawnionych do wstąpienia w stosunek najmu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Prawo w Firmie
Trudny państwowy egzamin zakończony. Zdało tylko 6 osób
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Reforma TK w Sejmie. Możliwe zmiany w planie Bodnara