Dobra osobiste wyzywanej sąsiadki bez zadośćuczynienia, bo sama łamie dobre obyczaje sąsiedzkie

Choć obelgi rzucane pod adresem sąsiadki naruszyły jej godność, to nie może ona liczyć na zadośćuczynienie, bo sama nie przestrzegała dobrych obyczajów sąsiedzkich.

Aktualizacja: 14.02.2016 13:49 Publikacja: 14.02.2016 11:19

Dobra osobiste wyzywanej sąsiadki bez zadośćuczynienia, bo sama łamie dobre obyczaje sąsiedzkie

Foto: 123RF

Tak orzekł Sąd Okręgowy we Wrocławiu w wyroku z 5 listopada 2015 r. (sygnatura akt I C 869/14).

Anna K. i Krystyna D. mieszkają na dwóch graniczących ze sobą posesjach. Stosunki między nimi popsuły się, gdy naprzeciwko zamieszkał Leszek B. z rodziną. Nowemu sąsiadowi przeszkadzała stolarnia, którą na swojej posesji prowadził mąż Krystyny D. Miała ona wtedy poprosić sąsiadkę o pomoc w uprzykrzaniu życia niezadowolonemu sąsiadowi, a gdy ta odmówiła – zaczęły się konflikty.

Jak twierdziła Anna K. prawie codziennie słyszała od sąsiadki obelgi pod swoim adresem: „stara babo", „krowo", „szczurze", „k...", „wiedźmo", „czarownico", „lampucero". Gdy Annę K. odwiedzał Leszek B., sąsiadka miała wykrzykiwać słowa: „znowu przyszedł pokemon do starej głupiej baby czarownicy i będą się zmawiali przeciwko mnie". Innym razem Krystyna B. krzyczała do nich, że musi „z tym dziadostwem" zrobić porządek. W końcu Anna K. wniosła pozew przeciwko sąsiadce. Zażądała, by sąd nakazał Krystynie D. zaniechania naruszeń dóbr osobistych i zasądził od niej na rzecz powódki 7,5 tys. zł zadośćuczynienia.

Jak można się było spodziewać, pozwana zaprzeczyła, by kiedykolwiek obrażała powódkę. Przyznała jednak, że są w ostrym konflikcie.

Jedna obrażała, druga filmowała

Sąd przeanalizował zgromadzone w sprawie dokumenty i przesłuchał świadków. Stwierdził, że  praprzyczyną sąsiedzkich waśni była prowadzona przez męża Krystyny D. niezarejestrowana działalność gospodarcza. Leszek B. sprzeciwiał się jej jako uciążliwej dla sąsiadów. Anna K. zaczęła go popierać i nagrywać na telefon komórkowy to, co działo się w zagrodzie małżonków D. Wysyłała zawiadomienia do urzędu gminy, nadzoru budowlanego, nadleśnictwa i na policję i donosiła na rzekome nieprawidłowości w prowadzeniu gospodarstwa domowego i rolnego sąsiadów. Kontrole i interwencje nie potwierdziły jednak, by na posesji Krystyny D. dochodziło do łamania przepisów.

Świadkowie zeznali, że słyszeli jak Krystyna D. wyzywała Annę K. używając słów wulgarnych, powszechnie uznawanych za obelżywe. Stosunki między sąsiadami były tak złe, że sołtys wsi zorganizował dla nich spotkanie mediacyjne. Żadna ze stron nie wykazała jednak woli pojednania.

Godność została naruszona

W ocenie Sądu Anna K. sprostała spoczywającemu na niej obowiązkowi wykazania, że doszło do naruszenia jej dóbr osobistych.

- Nie ulega wątpliwości, że używanie w stosunku do innej osoby słów wulgarnych i obraźliwych narusza godność osobistą tej osoby. I nie było to jednostkowe zdarzenie, ale – jak zeznawali świadkowie - sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie – stwierdził Sąd.

Dodał, że pozwana mogłaby uniknąć odpowiedzialności tylko wtedy, gdyby wykazała, że jej zachowanie nie było bezprawne. To znaczy - mieszczące się w ramach istniejącego porządku prawnego, obrony koniecznej lub stanu wyższej konieczności. W tej sprawie takie okoliczności nie miały jednak miejsca.

- Chociaż sama powódka swym zachowaniem doprowadziła do nasilenia konfliktu, którego konsekwencją było formułowanie wobec niej wypowiedzi o obelżywej treści, to trudno akceptować taką formę wzajemnego odnoszenia się pomiędzy sąsiadami, jaką przyjęła pozwana – uznał Sąd.

Jego zdaniem sam fakt naruszenia dóbr osobistych Anny K. został przesądzony. Jednak sposób, w jaki sformułowała ona żądanie usunięcia skutków naruszenia, pozbawia ją ochrony.

Nie wiadomo, czego chciała

Anna K. w pozwie domagała się nakazania pozwanej Krystynie D. „zaniechania naruszeń dóbr osobistych powódki", ale nawet ustanowiony w toku postępowania pełnomocnik procesowy powódki nie sprecyzował, czego dokładnie chce Anna K. Zdaniem Sądu tak określone żądanie jest zbyt ogólne i nie mogło zostać uwzględnione. Sąd przypomniał orzeczenia Najwyższego, w których SN stanął na stanowisku, że „sentencja wyroku rozstrzygająca o żądaniu ochrony dóbr osobistych nie może się ograniczać do ogólnikowego zakazu ich naruszania, ale obok wymienienia naruszonego dobra powinna zawierać ścisłe określenie czynności, która ma być zaniechana", a czynność potrzebna do usunięcia skutków naruszenia może polegać na zakazie prowadzenia określonej działalności oddziałującej negatywnie na psychikę człowieka.

- Orzeczenie sądowe uwzględniające roszczenia o zaniechanie zachowania zagrażającego lub naruszającego cudze dobra osobiste nie może ograniczać się jedynie do ogólnikowego zakazu zagrażania naruszania cudzych dóbr osobistych, ale powinno określać precyzyjnie i jednoznacznie czynności, które muszą być zaniechane, aby orzeczenie mogło być wyegzekwowane – stwierdził SN, a Sąd Okręgowy zgodził się z tym stanowiskiem i oddalił żądanie powódki.

Pieniądze byłyby przesadą

SO nie zasądził także zadośćuczynienia na rzecz powódki, bo uznał, że brak było podstaw do przypisania pozwanej tzw. winy kwalifikowanej, czyli winy umyślnej albo rażącego niedbalstwa. Jak zauważył Sąd, w konflikcie pomiędzy stronami powódka brała aktywny udział: nie tylko składała donosy (które okazały się bezpodstawne), ale naruszała prywatność pozwanej i jej rodziny poprzez stałe monitorowanie jej życia, fotografowanie i filmowanie nieruchomości sąsiadki. W efekcie Krystyna D. nie może czuć się bezpiecznie i swobodnie na własnej posesji i w pewnym sensie czuje się ofiarą zachowań Anny K.

- Sama powódka nie przestrzega dobrych obyczajów sąsiedzkich. Nie poczyniła również żadnych kroków w celu rozwiązania konfliktu między stronami, a jej zachowanie wobec pozwanych może usprawiedliwiać ich irytację i zdenerwowanie pozwanej. Zastosowanie środka jakim jest zadośćuczynienie może jedynie nasilić konflikt między stronami – stwierdził Sąd.

W ocenie Sądu w tych okolicznościach wystarczające do naprawienia krzywdy Anny K. byłyby przeprosiny od sąsiadki. Ale Anna K. nie zgłosiła takiego roszczenia, więc Sąd nie mógł pozwanej nakazać przeprosin.

Wyrok jest nieprawomocny.

Tak orzekł Sąd Okręgowy we Wrocławiu w wyroku z 5 listopada 2015 r. (sygnatura akt I C 869/14).

Anna K. i Krystyna D. mieszkają na dwóch graniczących ze sobą posesjach. Stosunki między nimi popsuły się, gdy naprzeciwko zamieszkał Leszek B. z rodziną. Nowemu sąsiadowi przeszkadzała stolarnia, którą na swojej posesji prowadził mąż Krystyny D. Miała ona wtedy poprosić sąsiadkę o pomoc w uprzykrzaniu życia niezadowolonemu sąsiadowi, a gdy ta odmówiła – zaczęły się konflikty.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona