O tym, jak łatwo zostać usuniętym z portalu, przekonał się ostatnio youtuber Metosław. Pierwszy jego filmik z kanału „Wiem co ćpiem" usunięto pod koniec listopada 2017 r. Jego autor, znany właśnie jako Mestosław, odwołał się od tej decyzji i materiał przywrócono. W grudniu skasowano jednak dwa inne filmiki i ponownie ten pierwszy. Było to trzecie ostrzeżenie, po którym kanał został usunięty. Po odwołaniu Google podtrzymał decyzję o jego blokadzie, jednak w początkach stycznia kanał został przywrócony. Jak informował Mestosław, Google nigdy nie wskazał konkretnego powodu usunięcia.
– Wszystkie treści zgłoszone przez użytkowników jak najszybciej sprawdzamy – tłumaczy Adam Malczak z biura prasowego Google. – Jeśli uznamy, że naruszają zasady, usuwamy je. Może się zdarzyć, że film, który został zgłoszony przez użytkowników lub wykryty przez nasz zespół, zostanie niesłusznie usunięty. Gdy tylko otrzymujemy informacje o takiej pomyłce, jeszcze raz sprawdzamy film i podejmujemy odpowiednie działania, takie jak przywrócenie usuniętego filmu lub kanału – dodaje.
Kanał „Wiem co ćpiem" zapewne często zgłaszali użytkownicy, którzy uważali go za promocję narkotyków. Sam Mestosław twierdził zaś, że przekazuje na nim rzetelną wiedzę o substancjach psychoaktywnych. YouTube robi bowiem wyjątki, m.in. właśnie dla treści mających wartość i kontekst edukacyjny.
Opisany przypadek to jednak tylko przejaw szerszego zjawiska, jakim jest arbitralne i nadmierne blokowanie treści użytkowników przez administratorów serwisów społecznościowych (tzw. overblocking lub prywatna cenzura).
– Dziś istnieje dosłownie kilka portali o globalnym zasięgu z wyraźnie dominującą pozycją w swojej dziedzinie – wskazuje Dorota Głowacka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – W rękach tych serwisów skupiona jest potężna „władza" nad obiegiem informacji w sieci, a blokada na takim portalu oznacza istotne ograniczenie zasięgu rozpowszechnianych materiałów – dodaje.